Francja zaczęła wyrzucać z kraju radykalnych imamów. Typuje ich ministerstwo spraw wewnętrznych. Wyjechać muszą ci, których resort uznał za zagrażających bezpieczeństwu państwa. To pokłosie serii zabójstw, jakich dokonał islamski ekstremista z Tuluzy, Mohamed Merah.

Dwa tygodnie po zamachach w Tuluzie policja zatrzymała i umieściła trzech islamskich kapłanów-ekstremistów w samolotach lecących do Algierii, Mali i Arabii Saudyjskiej.

Zgodnie z zapowiedzią prezydenta Nicolasa Sarkozy'ego, procedura została uproszczona. W ciągu zaledwie kilku godzin po zatrzymaniu algierski imam, który był zamieszany w zamachy terrorystyczne w Marrakeszu 18 lat temu, został umieszczony bez decyzji sądowej w samolocie i odesłany do ojczyzny na mocy rządowego dekretu. Tak samo stało się z imamami z Arabii Saudyjskiej i Mali, którzy publicznie głosili między innymi tezy antysemickie.

Francuskie MSW zapowiada też natychmiastowe wydalenie co najmniej dwóch islamskich kapłanów narodowości tunezyjskiej i tureckiej.

Zdecydowane "nie" dla islamskich radykałów

Francuzi wyjątkowo uważnie przyglądają się w ostatnim czasie środowiskom islamistów. Kilka dni temu Nicolas Sarkozy potwierdził, że w całym kraju, głównie w Tuluzie, policja zatrzymała 19 osób należących do środowisk radykalnych islamistów. W czasie zatrzymań skonfiskowano broń, w tym kałasznikowy, a także kamizelki kuloodporne.

Operacjami w Tuluzie, Nantes i Le Mans kierowała odpowiedzialna za kontrwywiad Centralna Dyrekcja Wywiadu Wewnętrznego (DCRI) przy wsparciu elitarnej jednostki policji RAID. Sarkozy zapowiedział już zresztą kolejne akcje tego typu.

Wcześniej prezydent poinformował natomiast, że Francja chce zabronić wjazdu do kraju radykalnym imamom, zaproszonym na konferencję islamską w przyszłym miesiącu. Jasno wskazałem, że pewni ludzie, którzy zostali zaproszeni na kongres, nie są mile widziani na ziemi francuskiej - oświadczył Sarkozy.