Francja nie wygra wojny z Korsyką - ostrzega lider korsykańskich separatystów Jean-Guy Talamoni, który stanął przed sądem za wymuszanie haraczu od biznesmenów, ale został uniewinniony z braku dowodów. Rozmawiał z nim francuski korespondent RMF.

Przeciwko mojemu aresztowaniu, które pokazywała telewizja, protestowały tłumy. To mnie uratowało. Francuskie władze chciały mnie uwięzić bez żadnych dowodów winy, ale zrozumiały, że wtedy musiałyby wsadzić za kraty jedną trzecią mieszkańców wyspy - powiedział Markowi Gładyszowi Talamoni.

Paryscy komentatorzy ostrzegają, że Korsyka to beczka z prochem grożąca bezprecedensową eksplozją. Separatyści na wyspie podkładają setki bomb pod gmachy publiczne i inne symbole "francuskiej okupacji", ostrzeliwują z broni rakietowej posterunki policji oraz dokonują zabójstw politycznych.

Prawie nigdy nie udaje się jednak schwytać sprawców. Francuscy tajniacy nie są w stanie wyobrazić sobie jak bardzo Korsykanie potrafią być solidarni. Tutaj nawet teoretycznie proparyscy politycy potrafią latami ukrywać poszukiwanych działaczy podziemia - tłumaczył Talamoni.

Dom, w którym korespondent RMF rozmawiał z Talamonim, jest pod stałą obserwacją służb specjalnych. Telefony są na podsłuchu, a wszędzie pełno mikrofonów. Ale my separatyści jesteśmy do tego przyzwyczajeni; nie zmniejsza to naszej determinacji - dodaje Talamoni.

Przez długi czas w zamachach bombowych na Korsyce nie ginęli ludzie. Później Francja przeżyła szok, prefekt wyspy został zabity 5 strzałami w plecy. Tego nie da się usprawiedliwić. Faktycznie prefekt został zabity, ale niech pan nie zapomina, że wcześniej życie straciło również wielu separatystów - odpowiada Talamoni. W wywiadzie dla naszego wysłannika Marka Gładysza zapewnia, że nie organizuje zamachów, choć popiera ich autorów. Posłuchaj:

Przyszedł jednak czas na przerwanie tej spirali przemocy, ale zdaniem Talamoniego rozwiązanie musi być polityczne - na drodze negocjacji, tak jak z IRA w Irlandii Północnej czy z baskijskimi separatystami w Hiszpanii. Tylko we Francji władze są głuche na apele i myślą, że problem można rozwiązać wsadzając korsykańskich patriotów do więzienia.