W nadmorskim Nea Anchialos, leżącym około 12 kilometrów na południe od trawionego pożarem Wolos na wschodzie Grecji, doszło do eksplozji w składzie amunicji greckich sił powietrznych. Władze zarządziły ewakuację mieszkańców i turystów z 12 osad w okolicach Wolos.

Do jednego z potężnych wybuchów doszło w czasie, gdy relację na żywo z okolic Nea Anchialos prowadziła grecka dziennikarka telewizyjna. W mediach społecznościowych opublikowano fragment nagrania, na którym widać jak reporterka po wybuchu zaczyna uciekać.

W akcji gaśniczej uczestniczy siedem samolotów i trzy helikoptery - podała AFP. Jednak gaszenie płonącego lasu i zarośli na terenie, na którym wciąż mogą znajdować się ładunki wybuchowe jest ryzykowne - zauważyła lokalna stacja radiowa.

Rozgłośnia ERT informuje, że po serii wybuchów mieszkańcy okolicznych miejscowości wpadli w panikę.

Było słychać dziesiątki eksplozji. Szkło w oknach pękało, ludzie wpadli w panikę - opowiadał w wywiadzie telewizyjnym burmistrz pobliskiego Wolos. 

Greckie media informują, że lokalne władze zdecydowały o ewakuacji w promieniu 3 km od Nea Anchialos.

W Grecji nadal panują upały i wieje wiatr, ułatwiający szybkie rozprzestrzenianie się ognia. Pożar w regionie Magnezji, gdzie położone jest Wolos, trwa od środy, jednak w kraju codziennie pojawia się kilkadziesiąt nowych ognisk. Minister do spraw kryzysu klimatycznego Wasilis Kikilias zapowiedział, że walka z pożarami nie ustanie do końca lata.