Szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker, jak sam oświadczył, zaszczycony powitał w Brukseli 16-letnią aktywistkę Gretę Thunberg. Młodziutka Szwedka, walcząca o powstrzymanie zmian klimatycznych na świecie, przyjechała do Belgii z przesłaniem: Nie mamy wyboru!


Bohaterką belgijskich mediów jest dziś pochodząca ze Szwecji 16-letnia aktywistka klimatyczna. Greta Thunberg zyskała w Belgii setki tysięcy zwolenników. Uczniowie zainspirowani jej działaniami regularnie w każdy czwartek wychodzą na ulice, by "strajkować na rzecz klimatu". Podczas pierwszego marszu 10 stycznia na ulice wyszło około 3 000 uczniów, 24 stycznia rekordowe 35 000.

Dziś Greta Thunberg przemawiała w Brukseli na forum unijnej komisji do spraw ekonomicznych.

My uczniowie strajkujemy, bo odrobiliśmy swoje zadanie. Kiedy się odrobi lekcje, dojdzie się do wniosku, że potrzebna jest nowa polityka, nowa ekonomia. Potrzebny jest nowy sposób myślenia - mówiła. Może to brzmi naiwnie, ale jak się nad tym zastanowicie też zrozumiecie, że nie mamy wyboru - podkreśliła.

Po popołudniu Greta Thunberg stanie na czele kolejnej manifestacji na rzecz klimatu na ulicach Brukseli. Obok niej mają maszerować belgijscy politycy i dziesiątki tysięcy uczniów.

Niektórzy zarzucają im, że dają się manipulować politykom. Nie mamy żadnych posiedzeń ani organizatorów. Umawiamy się przez internet. Sami piszemy sobie swoje przemówienia - mówił nastoletni Charlier dla gazety "Le Soir".

W podobnym tonie wypowiada się sama Greta. Wiem, że większość polityków nie chce z nami rozmawiać. I dobrze, bo oni powinni rozmawiać nie z nami, ale z naukowcami i słuchać uważnie tego, co mówią eksperci - powiedział 16-latka w Brukseli.

Szwedzi poznali 16-letnią Gretę Thunberg, kiedy przed rokiem zaczęła prowadzić swój "strajk klimatyczny" przed budynkiem riksdagu, czyli parlamentu w Sztokholmie.

Potem Greta pojawiła się na szczycie klimatycznym w Katowicach. Podczas COP24 domagała się od polityków zdecydowanej reakcji w sprawie klimatu. Na podróży do Polski się nie skończyło - potem odwiedziła Szwajcarię przy okazji odbywającego się w Davos Forum Ekonomicznego.

W przeciwieństwie do wielu uczestników nie przyleciała na forum prywatnym samolotem. Podróż ze stolicy Szwecji do Davos odbyła pociągiem, w towarzystwie taty, co zajęło jej 32 godziny. Nie zatrzymała się w luksusowym hotelu, ale spała w namiocie przy temperaturze spadającej w nocy do -12 stopni Celsjusza.

O przemówieniu młodej Szwedki pisała wszystkie gazety. To wtedy agencja AFP napisała o Grecie Thunberg, jako "absolutnej gwieździe konferencji w Davos - z długimi warkoczami i ważnym przesłanie dla świata". Niemiecki "Bild" poszedł o krok dalej i porównał ją do Pippi Långstrump.