Władze Demokratycznej Republiki Konga ogłosiły nową epidemię eboli w położonej na południu kraju prowincji Kasai. Z oficjalnych danych wynika, że zmarło tam już co najmniej 15 osób, ale liczba przypadków może wzrosnąć, bo transmisja wirusa nie została przerwana. Sytuację utrudnia fakt, że wielu mieszkańców ucieka z zagrożonych wiosek.
Jak poinformowało ministerstwo zdrowia Demokratycznej Republiki Konga, próbki pobrane od pacjentów potwierdziły obecność najbardziej zjadliwego szczepu wirusa - tzw. szczepu Zaire. Pierwszym potwierdzonym przypadkiem była 34-letnia kobieta w ciąży z miejscowości Boulapé. Zmarła kilka godzin po przyjęciu do szpitala z objawami gorączki krwotocznej.
Według resortu zdrowia, objawy choroby potwierdzono dotychczas u 28 osób, z których 15, w tym czterech pracowników służby zdrowia, zmarło. Śmiertelność szacowana jest zatem na 53,6 proc.
Światowa Organizacja Zdrowia ostrzegła, że liczba przypadków może wzrosnąć, ponieważ transmisja wirusa nie została przerwana. Zespoły reagowania i lokalni medycy próbują dotrzeć do wszystkich potencjalnie zakażonych, jednak monitorowanie i leczenie chorych utrudnia fakt, że wielu mieszkańców ucieka z zagrożonych wiosek.
Dr Jean Paul Mikobi, szef systemu opieki zdrowotnej w miejscowości Boulapé, podkreślił, cytowany przez agencję Associated Press, że obawy przed zakażeniem powodują masowe migracje ludności. Z kolei dr Amitié Bukidi, naczelny lekarz w mieście Mweka, poinformował, że podejrzane przypadki pojawiły się już we wszystkich czterech strefach regionu.
To już 16. epidemia eboli w historii Demokratycznej Republiki Konga, przy czym ostatnia, do której doszło w położonej na północnym zachodzie kraju prowincji Équateur w 2022 r., doprowadziła do śmierci sześciu osób. Najpoważniejsza i najtragiczniejsza w skutkach była jednak epidemia, która miała miejsce w latach 2018-2020 na wschodzie kraju - w jej wyniku zmarło ponad 2,2 tys. osób.
Wysoka śmiertelność i trudności w opanowaniu epidemii wynikają m.in. z niestabilnej sytuacji bezpieczeństwa oraz braku zaufania społecznego do służb medycznych. Centra leczenia eboli były wielokrotnie atakowane, a personel medyczny musiał pracować w warunkach zagrożenia życia.
Władze zaapelowały do mieszkańców o przestrzeganie zasad higieny, dystansu społecznego i regularne mycie rąk. Światowa Organizacja Zdrowia wysłała do prowincji Kasai zespół ekspertów oraz dostarcza sprzęt ochronny, mobilne laboratoria i leki. W odpowiedzi na rozprzestrzenianie się wirusa, lokalne władze wprowadziły częściowy lockdown - zamknięto szkoły, odwołano uroczystości i zamknięto cotygodniowe targi.
Demokratyczna Republika Kongo ma ponad 2 tys. dawek szczepionki Ervebo, które zostały zgromadzone w Kinszasie, stolicy kraju, co potwierdził minister zdrowia Samuel Roger Kamba. Dodał jednak, że aby je zastosować, trzeba przygotować logistykę. A z tą nie jest najlepiej w rozległym, pozbawionym sieci dróg i lotnisk oraz wciąż nękanym walkami kraju.
Ebola jest śmiertelną chorobą wirusową przenoszoną przez bezpośredni kontakt z płynami ustrojowymi, powodującą poważne krwawienia i niewydolność narządów. W przeciwieństwie do grypy czy Covid-19, wirus ten nie przenosi się drogą powietrzną, co czyni go mniej zaraźliwym.
W ciągu 50 lat Ebola doprowadziła do śmierci 15 tys. osób w całej Afryce, z czego niemal 90 proc. zgonów spowodowała epidemia, która wybuchła w latach 2014-2016 w Liberii, Sierra Leone i Gwinei.


