Dwaj Polacy utonęli w miniony weekend w Morzu Północnym u wybrzeży Belgii. Jak poinformował szef policji w Blankenberge, szukali ochłody w wodzie, w szczególnie niebezpiecznym miejscu.

Do tragedii doszło w sobotę u wybrzeży Belgii między Blankenberge i Zeebrugge. Morze wyrzuciło na brzeg ciało jednego z mężczyzn, drugiego ratownicy próbowali reanimować, ale bez skutku.

Policja miała problem z ustaleniem tożsamości obu mężczyzn, bo nie mieli przy sobie dokumentów. Okazało się, że byli to dwaj Polacy, jeden w wieku około 30, a drugi 40 lat. Obaj byli kierowcami ciężarówek, którzy z grupą znajomych kierowców odpoczywali na plaży.

W upalny dzień poszli schłodzić się w morzu. Wybrali odcinek niestrzeżonej plaży, na którym o ryzyku, jakie niesie kąpiel w morzu, informują znaki ostrzegawcze.

Na tym fragmencie wybrzeża tworzą się piaszczyste łachy. Szczególnie niebezpieczne są głębokie wąwozy pomiędzy nimi, gdzie według lokalnych ratowników mogą tworzyć się niebezpieczne prądy, gdy woda morska rozbija się o brzeg.

Po śmierci dwóch Polaków belgijscy ratownicy wodni zaapelowali, aby nie wychodzić do morza w niestrzeżonych miejscach. W każdym nadmorskim mieście jest co najmniej jedna strzeżona strefa. Morze nie jest basenem. Jest prąd, są fale i trzeba się z tym liczyć. Co więcej, woda jest nadal bardzo zimna, mimo że jest ładna pogoda - powiedział sekretarz Intercommunale Kustreddingsdienst West-Vlaanderen An Beun.