Już prawie 90 osób trafiło do szpitali w Czeczenii z objawami ciężkiego zatrucia. Władze nadal uparcie twierdzą, że to zbiorowa psychoza, wywołana przez dziennikarzy. Dziwna epidemia zaczęła się dziesięć dni temu.

Do szpitali zaczęły trafiać dziewczynki z wiosek w okolicy stanicy Szołkowskaja. Wszystkie miały identyczne objawy: duszności, towarzysząca im panika, wymioty, bóle głowy, utrata przytomności, drętwienie kończyn. Początkowo przypuszczano, że to efekt działania gazu paraliżująco drgawkowego, albo silnego środka psychotropowego.

Specjaliści z miejscowego uniwersytetu i eksperci przysłani z Moskwy zgodnie stwierdzili jednak, że to przypadek masowej histerii. Jednak badania krwi pacjentów, których analizę przeprowadzono w sąsiednim Dagestanie, wykazały ślady silnie trującego glikolu etylenowego, środka występującego między innymi w płynach chłodniczych. Władze w Groznym twierdzą jednak, że to pomyłka, a choroba ma podłoże czysto psychiczne.