Też chcemy mieć referendum - stwierdził lider brytyjskiej opozycji David Cameron. Przywódca konserwatystów zapowiedział, że jeśli jego partia wygra przyszłoroczne wybory parlamentarne, a wskazują na to wszystkie sondaże, to wzorem Irlandii rozpisze referendum w sprawie Traktatu Lizbońskiego.

Cameron zastrzegł, że referendum będzie możliwe, o ile do połowy przyszłego roku podpisów pod dokumentem reformującym Unię Europejską nie złożą prezydenci Czech i Polski. Vaclav Klaus czeka na wyrok czeskiego Trybunału Konstytucyjnego. Szef kancelarii Lecha Kaczyńskiego zapowiedział, że polski przywódca podpisze traktat „bez zbędnej zwłoki”.

W sprawie przeprowadzenia referendum na Wyspach Brytyjskich wypowiedział się również burmistrz Londynu. Następstwem Traktatu Lizbońśkiego może być prezydent Tony Blair - ostrzegł Boris Johnson w wywiadzie dla „Sunday Times”. Jeśli Blair miałby teraz stać się jakimś intergalaktycznym rzecznikiem Europy, to lepiej, żebyśmy mieli możliwość wypowiedzenia się w tej sprawie - zaznaczył.

Zatwierdzenie dokumentu przez wszystkie kraje Wspólnoty oznacza m.in. powołanie prezydenta Unii Europejskiej. Za głównego kandydata do tego stanowiska uważa się właśnie Blaira, któremu większość Brytyjczyków ma za złe kłamstwa przed wojną w Iraku.