W Wilnie napadnięto na Leonida Wołkowa. Były szef sztabu zmarłego rosyjskiego opozycjonisty Aleksieja Nawalnego został uderzony m.in. młotkiem po nogach. Ma złamaną rękę i stłuczenia na nogach. "To bandyckie pozdrowienie od Putina" - powiedział w nagraniu Wołkow.

Na Leonida Wołkowa napadnięto przed jego domem w Wilnie. 

"Rozbito okno w jego samochodzie, w oczy rozpylono mu gaz łzawiący, a następnie napastnik zaczął bić Leonida młotkiem. Teraz Leonid jest w domu, jedzie do niego policja i karetka" - napisała Kira Jarmysz na platformie X (dawniej Twitter), rzeczniczka Nawalnego.

Iwan Żdanow, szef Fundacji Walki z Korupcją, bliski współpracownik Nawalnego przekazał, że sprawca "uderzał Wołkowa młotkiem w nogi". Został też trafiony w ramiona. 

Na zdjęciach udostępnionych przez Żdanowa widać Wołkowa z opuchniętą twarzą i zakrwawioną nogą. Jest też rozbite szkło obok samochodu.

Wołkow został zabrany do szpitala. Został już z niego jednak wypisany. 

"Chcieli ze mnie zrobić kotlet"

Wołkow w nagraniu zamieszczonym w mediach społecznościowych nazwał atak "bandyckim pozdrowieniem od Putina". Chcieli ze mnie zrobić kotlet - mówił po wyjściu ze szpitala.

Jest mocno poobijany, ma złamaną rękę i stłuczenia na nogach. Twierdzi, że za atakiem stoją przedstawiciele najwyższych rosyjskich władz.

To były oczywiste, typowe, charakterystyczne bandyckie pozdrowienia od Putina z bandyckiego Petersburga. Ciebie Władimirze Władimirowiczu też pozdrawiam - podkreślił.

Sprawca dotychczas nie został zatrzymany. Policja jest postawiona w stan gotowości. 

Gabrielius Landsbergis, minister spraw zagranicznych Litwy poinformował, że wszczęte zostało dochodzenie w sprawie ataku. "Sprawcy będą musieli odpowiedzieć za swoje przestępstwo" - przekazał, opisując atak jako "szokujący".

Pod koniec lutego Wołkow wezwał do protestów podczas wyborów w Rosji. Podkreślił, że to "bezpośredni testament polityczny Aleksieja Nawalnego".