Silvio Berlusconi opuścił dziś rano szpital w Mediolanie. Najbliższe 10-15 dni spędzi w swej prywatnej rezydencji w Arcore pod Mediolanem. Lekarze zalecili mu rekonwalescencję, odpoczynek i unikanie udziału w męczących publicznych spotkaniach.

Berlusconi trafił do szpitala w niedzielę po tym, jak 42-letni niezrównoważony psychicznie mężczyzna rzucił w niego ciężką, gipsową miniaturką katedry. Po badaniach okazało się, że premier ma złamany nos, uszkodzone zęby i pękniętą wargę.

Szef włoskiego rządu miał wyjść ze szpitala już wczoraj, ale nasiliły się u niego dolegliwości bólowe, pojawił się obrzęk twarzy, a lekarze musieli podłączyć go do kroplówki. Dzisiaj osobisty lekarz premiera Alberto Zangrillo poinformował, że Berlusconi czuje się już lepiej i że bóle minęły.

Wyjeżdżając samochodem z terenu kliniki, Berlusconi pozdrowił ręką dziennikarzy. Na twarzy miał duży opatrunek, przykrywający nos, górną wargę i lewy policzek. Jak podaje szwajcarski dziennik "Le Matin", w najbliższych dniach włoski premier ma poddać się operacji plastycznej w jednej z prywatnej klinik w Szwajcarii.

Wczoraj na oddział szpitala w Mediolanie, gdzie leżał premier Włoch, próbował wtargnąć młody i prawdopodobnie chory psychicznie mężczyzna. 26-letni mieszkaniec Turynu został zatrzymany przez policję i ochronę. Tłumaczył, że chciał tylko porozmawiać z Berlusconim.