Polska wraz krajami bałtyckimi domaga się weryfikacji planów budowy gazociągu po dnie Bałtyku. W Tallinie członkowie Zgromadzenia Bałtyckiego przyjęli rezolucję, wzywającą Unię Europejską do zajęcia się problemami wynikającymi z rosyjsko-niemieckiej inwestycji.

A chodzi o zagrożenie ekologiczne dla regionu; przedstawiciele parlamentów Litwy, Łotwy i Estonii, a także Polska argumentują, że na trasie przebiegu gazociągu zatopione są setki tysięcy ton poniemieckiej broni chemicznej i dlatego domagają się od przyszłych inwestorów uwzględnienia tego w projekcie.

Wzięliśmy już pod uwagę wszystkie zalecenia i wykorzystamy wszystkie środki techniczne, by morzu nie zaszkodzić - odpowiada Denis Ignatiew z Gazpromu. I dodaje: Po prostu wszystkie kraje bałtyckie, w tym Polska, nie mają już innych argumentów i naciskają na ekologię.

Ale wątpliwości, że Rosja uwzględni te zalecenia ma szef komisji spraw zagranicznych polskiego Sejmu Paweł Zalewski, który brał udział w stolicy Estonii w opracowywaniu rezolucji. Cieszę się, że przedstawiciel Gazpromu śpi spokojnie i nie ma żadnych wątpliwości. Byłoby jednak dobrze, gdyby tymi badaniami, na które się powołuje podzielił się także z nami - zaznacza. A takie są m.in. wymogi helsińskiej umowy o ochronie Bałtyku – podkreśla.

Ale Gazprom nic sobie z tego nie robi. I – jak donosi rosyjska prasa - za dwa tygodnie kanclerz Niemiec Angela Merkel ma w Rosji uczestniczyć w oficjalnych uroczystościach rozpoczęcia budowy gazociągu.