Awaryjne lądowanie rządowego samolotu w Niemczech. Maszyna należąca do niemieckiej Luftwaffe, która wystartowała z lotniska w Berlinie, miała zgodnie z planem wylądować w Kolonii. Jednak już kilka minut po starcie piloci zostali zmuszeni do podjęcia natychmiastowej decyzji o awaryjnym lądowaniu.

Niespodziewane problemy techniczne tuż po starcie

Do incydentu doszło w poniedziałkowy wieczór. O godzinie 19:25 rządowy Airbus A319 wystartował z berlińskiego lotniska, kierując się w stronę Kolonii, gdzie znajduje się baza lotnicza Luftwaffe. Jednak już około 10 minut po starcie załoga zgłosiła problemy techniczne.

Według oficjalnych informacji, przekazanych przez rzecznika Luftwaffe, piloci szybko podjęli decyzję o skierowaniu maszyny na najbliższe lotnisko, którym okazał się port lotniczy w Lipsku. W ciągu kilku minut samolot bezpiecznie wylądował na pasie, gdzie już czekały liczne jednostki straży pożarnej oraz policji.

Podejrzenie zadymienia w kokpicie

Według nieoficjalnych doniesień, które pojawiły się w niemieckich mediach, w kokpicie mogło dojść do zadymienia. Informacje te nie zostały jednak potwierdzone przez rzecznika Luftwaffe, który podkreślił, że szczegóły incydentu są wciąż wyjaśniane.

Wiadomo natomiast, że na pokładzie nie było żadnych polityków ani innych pasażerów - był to tzw. lot techniczny, podczas którego maszyna wracała do swojej bazy w Kolonii. Załoga, która obsługiwała samolot, nie odniosła żadnych obrażeń i wyszła z całej sytuacji bez szwanku.

Maszyna niedawno obsługiwała lot niemieckiego ministra spraw wewnętrznych Alexandra Dobrindta. Polityk przebywał w Polsce, gdzie wraz z Tomaszem Siemoniakiem zapoznawał się z sytuacją migracyjną na granicy UE i Białorusi.

Po awaryjnym lądowaniu samolot został dokładnie sprawdzony przez techników Luftwaffe. Specjaliści mają za zadanie ustalić przyczyny niepokojącej sytuacji oraz zdecydować, czy maszyna wymaga naprawy, czy też może bezpiecznie wrócić do służby. Do czasu zakończenia kontroli technicznej samolot pozostanie na lotnisku w Lipsku.