Dwie ofiary śmiertelne, zamknięte szkoły i tysiące ludzi bez prądu - to skutki katastrofalnej powodzi jaka nawiedziła południowo - wschodnią Australię. Najgorsza sytuacja jest w regionach Hunter i Mid North Coast w Nowej Południowej Walii. Prognozy nie są optymistyczne.

  • Powódź jaka nawiedziła południowo-wschodnie wybrzeże Australii zabiła dwie osoby. 
  • Zamknięte zostały szkoły, tysiące ludzi są bez prądu, miasta zostały odcięte od świata.
  • Służby ostrzegły, że w ciągu najbliższych 24 godzin spodziewane są kolejne ulewy.

Dwie ofiary śmiertelne powodzi

W wyniku powodzi, która nawiedziła południowo-wschodnią Australię, życie stracił 63-letni mężczyzna, którego ciało odnaleziono w zalanym domu w pobliżu miasta Taree w stanie Nowa Południowa Walia. 

Ciało około 30-letniego innego mężczyzny wyłowiono z kolei z wody na Mid North Coast. 

Premier Nowej Południowej Walii, Chris Minns poinformował, że prognozy nie są najlepsze. Przygotowujemy się na więcej złych wiadomości w ciągu najbliższych 24 godzin - ostrzegł.  

Australijskie Biuro Meteorologiczne prognozuje kolejne opady opady deszczu w ciągu najbliższych 24 godzin. W niektórych miejscach może spaść do 200 mm wody, co grozi kolejnymi powodziami. 

Z wydanego ostrzeżenia wynika, że ok. 50 tys. osób znajduje się w obszarze zagrożenia i zostało poproszonych o przygotowanie się do ewakuacji. 

W bezpośrednim sąsiedztwie zagrożonych terenów jest prawie 10 tys. nieruchomości. 

Zamknięte szkoły i brak prądu

Powódź spowodowała zamknięcie ponad 100 szkół i pozostawiła tysiące nieruchomości bez dostępu do prądu. 

Cundletown, miasto na środkowo-północnym wybrzeżu, zostało całkowicie odcięte od świata. 

Jesteśmy na wzgórzu, ale za nami jest tylko woda. Jesteśmy odizolowani. Nigdy nie widziałem tak wysokiej wody - opisuje agencji Reutersa Nicole Sammut, pielęgniarka zajmująca się starszymi osobami w domu opieki, który służy również za schronienie dla służb ratunkowych.

Bardzo trudna sytuacja panuje też w mieście Taree. Licząca 16 tys. mieszkańców miejscowość jest także całkowicie odcięta od świata.

W części Nowej Południowej Walii w dwa dni spadło tyle deszczu, ile zazwyczaj przez cztery miesiące. Australijskie media nazywają to powodzią, która "zdarza się raz na 500 lat".