20-letnia kobieta nie żyje, a mężczyzna w tym samym wieku jest w stanie krytycznym - to tragiczne pokłosie ataku rekina u wybrzeży popularnej wśród turystów plaży w zatoce Crowdy Bay, położonej ponad 300 km na północ od Sydney. Poinformowały o tym w czwartek australijskie media. To już kolejny incydent z udziałem tych drapieżników w ostatnich tygodniach.

  • W Australii doszło do tragicznego ataku rekina, w wyniku którego zginęła 20-latka, a jej znajomy został ciężko ranny.
  • Świadkowie natychmiast udzielili pomocy, a jeden z nich założył rannemu opaskę uciskową, co uratowało mu życie.
  • Plaża Kylies Beach i okoliczne kąpieliska zostały zamknięte, a służby próbują schwytać rekina.
  • To już piąty śmiertelny atak rekina w Australii w tym roku.
  • Więcej najnowszych informacji z Polski i ze świata znajdziesz na RMF24.pl

Krwawy dramat na Kylies Beach

Jedna osoba nie żyje, jedna jest ciężko ranna po ataku rekina w Australii. Dramat rozegrał się wczesnym rankiem czasu lokalnego. Ofiary to para znajomych dwudziestolatków. Świadkowie udzielili im pomocy od razu, jednak młodej kobiety nie udało się uratować. "Mężczyznę z rozległymi obrażeniami nóg w stanie krytycznym przetransportowano śmigłowcem do szpitala w Newcastle" - przekazał portal telewizji ABC.

Ratownicy podkreślili bohaterską postawę jednego ze świadków zdarzenia, który założył rannemu prowizoryczną opaskę uciskową. To - jak podkreślili medycy - zapobiegło jego wykrwawieniu.

Trwa obława na drapieżnika

Władze natychmiast zamknęły plażę Kylies Beach oraz kilka sąsiednich kąpielisk. Trwa obława na rekina. Eksperci z departamentu rybołówstwa rozstawili w okolicy specjalne przynęty, aby schwytać i zidentyfikować rekina odpowiedzialnego za atak. 

To już piąty śmiertelny atak rekina w Australii w tym roku. Poprzednia tragedia miała miejsce niecałe trzy miesiące temu, kiedy drapieżnik zabił mężczyznę na jednej z plaż w okolicach Sydney, co było rzadkością w tym rejonie. Eksperci szacują, że od 1791 roku w Australii odnotowano ponad 1280 incydentów z rekinami, z czego ponad 250 zakończyło się śmiercią. Najczęściej za ataki odpowiadają żarłacze białe, tygrysie i bycze. Przypadki te, choć tragiczne, nie odstraszają Australijczyków przed korzystaniem z plaż i kąpieli w morzu.