Wybuch w pobliżu konwoju wojsk USA w północnym Afganistanie zabił we wtorek co najmniej jedno dziecko i ranił 34 cywilów. Do incydentu doszło w mieście Asadabad, stolicy graniczącej z Pakistanem prowincji Kunar. Według świadków, granat rzucił w tłum amerykański żołnierz.

Jak poinformował stojący na czele policji w Kunarze Abdul Dżalal Dżalal, trwa śledztwo dla ustalenia, czy wybuch był skutkiem rzucenia granatu przez żołnierza USA, czy też ataku rebeliantów. Również amerykański rzecznik wojskowy w Kabulu oświadczył, że sprawdza doniesienia na ten temat.

Kilku spośród rannych i inni świadkowie powiedzieli agencji Reuters, iż żołnierz rzucił granat po zatrzymaniu się konwoju, które wymusiło pęknięcie opony w jednym z pojazdów.

Szedłem do szkoły. Pękła im opona, a potem żołnierz cisnął granat z konwoju - zeznał 12-letni Abdul Wahab, leżący w szpitalu z dwoma ranami od odłamków w nodze. Podobne relacje złożyły dwie inne umieszczone w szpitalu ofiary.

Jak poinformował lekarz szpitala w Asadabadzie Ehsanullah Fazli, większość rannych to dzieci.