Rozpoczyna się fala strajków i demonstracji przeciwko drastycznym cięciom budżetowym, która sparaliżować ma dzisiaj Francję. Minister spraw wewnętrznych Francji Bruno Retailleau poinformował, że rankiem policja udaremniła próby blokad w regionie paryskim, a także próbę sabotażu przy wodociągach w departamencie Morbihan w Bretanii.

Wielki strajk paraliżować ma dzisiaj przez cały dzień komunikację miejską w Paryżu. Nie będzie kursować większa część składów metra i regionalnej kolejki ekspresowej RER oraz autobusów. Media podkreślają, że oznacza to, iż przez cały dzień na ulicach francuskiej stolicy powstawać mogą ogromne korki. Może być bardzo trudno poruszać się nie tylko po całym mieście, ale również np. dojechać do podparyskiego lotniska w Orly i do wielkiego portu lotniczego imienia Charlesa de Gaulle’a w Roissy.

Demonstracje mają się odbyć w ponad 250 miastach w całym kraju. Według związkowców weźmie w nich udział ponad milion osób. W związku z ryzykiem wybuchu kolejnej fali zamieszek porządku ma strzec ponad 80 tysięcy policjantów i żandarmów. W stan gotowości postawione zostaną szturmowe jednostki z armatkami wodnymi i wozami opancerzonymi, które mogą niszczyć uliczne barykady.

Na wezwania związków zawodowych do akcji strajkowych zareagowali m.in. nauczyciele, pracownicy administracji publicznej, taksówkarze, studenci. Związki zawodowe szacują, że w szkołach podstawowych przyłączy się do strajku około jedna trzecia pedagogów.

Udaremnione blokady i próba sabotażu

O poranku szef resortu spraw wewnętrznych Francji Bruno Retailleau poinformował, że pod Paryżem próbowano zablokować zajezdnię autobusową i doszło także do kilku innych blokad, już zlikwidowanych. Zapewnił, że policja będzie "nieustępliwa" w takich interwencjach.

Wskazał też, że doszło też do próby sabotażu przy wodociągach w departamencie Morbihan w Bretanii.