Francja od świtu pogrążona jest w chaosie. Setki zamaskowanych demonstrantów, barykady, płonące ulice i starcia z policją – to obraz, który zdominował środowe wydarzenia w kraju. Wszystko to pod hasłem „Blokujmy wszystko”, które stało się symbolem najnowszej fali protestów. W związku z protestami zatrzymano 295 osób, w tym 171 w Paryżu i aglomeracji paryskiej.
Według najnowszych danych przekazanych przez francuskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, w środę zatrzymano ponad 200 osób w związku z protestami. Liczba ta stale rośnie - do popołudnia w całym kraju w ręce policji trafiło już 295 osób, z czego aż 171 w samej aglomeracji paryskiej. Szef MSW Bruno Retailleau stanowczo potępił próby blokowania autostrad, dróg i zajezdni transportu publicznego, podkreślając, że protesty te nie mają nic wspólnego z obywatelską mobilizacją.
Minister zwrócił uwagę, że za organizacją i przebiegiem akcji stoją głównie ugrupowania skrajnej lewicy, a wśród protestujących dominują zamaskowane, mobilne grupy. W niektórych przypadkach można również rozpoznać obecność przedstawicieli skrajnej prawicy, co dodatkowo komplikuje sytuację i podnosi poziom napięcia na ulicach.
Największe zamieszki odnotowano w Paryżu oraz w Marsylii. W stolicy Francji już od wczesnych godzin porannych doszło do kilku poważnych incydentów na obwodnicy miejskiej, gdzie grupy młodzieży blokowały ruch, powodując ogromne utrudnienia komunikacyjne. W centrum miasta licealiści z trzech szkół zorganizowali blokady wejść do budynków, co sparaliżowało działalność placówek edukacyjnych.
Marsylia, drugie co do wielkości miasto Francji, również stała się areną gwałtownych protestów. Kilkaset osób, w większości młodych, przemieszczało się w małych, zamaskowanych grupach, dopuszczając się sporadycznych aktów wandalizmu. W efekcie doszło do poważnych zakłóceń w funkcjonowaniu transportu miejskiego.


