Sobotnia manifestacja "oburzonych" we Włoszech przerodziła się w gwałtowne starcia z policją. Do szeregów pokojowo nastawionych demonstrantów przeniknęli chuligani i skrajni anarchiści, którzy zakłócili przebieg marszu. Według telewizji RAI, wśród policjantów i demonstrantów rannych zostało ok. 70 osób.

Plac przed bazyliką św. Jana na Lateranie, gdzie miał odbyć się pokojowy wiec na zakończenie demonstracji, stał się miejscem gwałtownych zamieszek. Chuligani zaatakowali policję i jej pojazdy z trzech stron. Podpalali samochody policji i karabinierów, a pałkami i kamieniami zniszczyli kilka innych wozów. Funkcjonariusze uciekali z płonących pojazdów. Ranny został fotoreporter, zaatakowano ekipę włoskiej telewizji. Gwałtowność ataku agresywnych uczestników zajść wręcz uniemożliwiła policji interwencję w kilku punktach Rzymu.

Wandale atakowali kijami i prętami witryny banków oraz sklepów. Rzucali butelkami i ładunkami wybuchowymi domowej roboty w kierunku policji. Podpalili biura ministerstwa obrony, gdzie na dwóch piętrach wybuchł pożar.

Wtedy do akcji przystąpiły oddziały policyjne, by powstrzymać starcia, które - według telewizji RAI - przypominały niedawne gwałtowne wydarzenia w Grecji. Sami manifestanci próbowali wcześniej powstrzymać chuliganów i wandali. Doszło między nimi do starć, jeden z demonstrantów został ranny w twarz, inny stracił dwa palce w wybuchu petardy rzuconej przez chuliganów.

Mieszkańcy stolicy są oburzeni tym, co się wydarzyło - ubolewał burmistrz Rzymu Gianni Alemanno. Nawiązał tym samym do nazwy nieformalnego ruchu "oburzeni", który na całym świecie zorganizował w sobotę manifestacje. Władze miasta przyznają, że sprawdziły się najgorsze scenariusze, jakich się obawiały.

Oburzenie aktami chuligaństwa i przemocy wyraził rezydujący na Lateranie papieski wikariusz dla diecezji rzymskiej kardynał Agostino Vallini.

W sobotę w ponad 950 miastach w 80 krajach, w tym w Polsce, odbyły się protesty zorganizowane przez ruch "oburzonych". Narodził się on przed pięcioma miesiącami w Hiszpanii w rezultacie kryzysu finansowego, a ostatnio rozszerzył na inne kraje. Hasło manifestacji to "Zjednoczeni dla globalnej zmiany".

Berlusconi potępił starcia podczas manifestacji "oburzonych"

Niewiarygodny poziom przemocy, osiągnięty przez znaczną grupę wichrzycieli, stanowi bardzo niepokojący sygnał zagrożenia pokojowej koegzystencji - podkreślił w wydanym w sobotę wieczorem oświadczeniu Silvio Berlusconi. Zajścia muszą zostać potępione bez wahania przez wszystkich - dodał premier Włoch.

Sprawców zajść trzeba zidentyfikować i ukarać. Nasze gorące podziękowanie kierujemy do sił porządkowych, które całkowicie zaangażowały się w obronę i zagwarantowanie bezpieczeństwa oraz wolności obywateli. Tylko ich opanowanie i ostrożność pozwoliły uniknąć poważniejszych konsekwencji - napisał premier.

Solidarność z siłami porządkowymi wyraził również prezydent Włoch Giorgio Napolitano.