Mija 25. rocznica wystrzelenia pierwszego pojazdu kosmicznego wielokrotnego użytku - wahadłowca Columbia. Ćwierć wieku lotów promów kosmicznych było latami nadziei, ale także wielkich rozczarowań.

Niestety tych rozczarowań było z czasem coraz więcej. Program lotów wahadłowców okazał się bowiem za drogi, zbyt skomplikowany i niedostatecznie bezpieczny. Promy dały ludziom przez chwilę złudzenie, że loty na orbitę to prawie codzienność, ale także doprowadziły do śmierci aż 14 astronautów.

Wiele lat temu planowano, że rocznie będzie się odbywało nawet 60 lotów promów. Udało się jednak odbyć maksymalnie 9 lotów w 1985 r., tuż przed katastrofą Challengera.

Promy umożliwiły budowę Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, ale po katastrofie Columbii okazało się, że praktycznie nie ma szans na naukowe wykorzystanie stacji, jeśli promy nie będą latać częściej. Dwa ostatnie wahadłowce Discovery i Endeavour mają latać tylko do 2010 r. Co stanie się później?

NASA rezygnuje z idei uniwersalnego pojazdu kosmicznego. Amerykańscy naukowcy chcą wrócić do koncepcji, która legła u podstaw sukcesu programu Apollo i potwierdza swoją skuteczność przy okazji rosyjskich lotów kosmicznych, czyli kapsuł załogowych. Nowy pojazd, którego przygotowanie ma pochłonąć ponad 100 mld dolarów zadebiutuje nie później niż za 8 lat. Będzie on dowoził astronautów do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, posłuży także do przygotowań kolejnych wypraw na Księżyc i ekspedycji na Marsa.

Kapsuła ma być tak wyposażona, aby dać załodze szanse przeżycia w razie wypadków przy starcie czy lądowaniu. Prawdopodobnie niektóre z rozwiązań użytych w wahadłowcach, np. silniki na paliwo stałe, czy zewnętrzny zbiornik paliwa, znajdą zastosowanie w nowej konstrukcji. Z całą pewnością pojazd będzie jednak rozwiązaniem na zupełnie nowym poziomie technicznym.