Protesty związane z antyislamskim filmem przybrały w Pakistanie gwałtowny obrót. Policja użyła ostrej amunicji i gazu łzawiącego wobec demonstrantów, którzy rzucali kamieniami i podkładali ogień pod budynki; zginęło co najmniej 15 osób.

Pakistański rząd ogłosił piątek świętem narodowym na cześć Proroka i namawiał do pokojowych protestów. W demonstracjach uczestniczyły tysiące ludzi, dziesiątki zostały ranne. Do najkrwawszych zdarzeń doszło w południowym porcie Karaczi, gdzie zginęło 12 osób, a 82 zostały ranne - poinformowali przedstawiciele dwóch szpitali.

Według policji uzbrojeni napastnicy, którzy znajdowali się w 15-tysięcznym tłumie, zaatakowali policję. Tłum podpalił dwa kina i bank.

Trzy osoby zginęły, 61 zostało rannych w Peszawarze na północy - poinformował przedstawiciel policji, która użyła broni wobec uczestników zamieszek, gdy podłożyli ogień pod dwie sale kinowo-widowiskowe i miejską izbę handlową. Niszczyli także sklepy i pojazdy.

Policja użyła też pałek wobec demonstrantów. Kilkadziesiąt tysięcy manifestantów domagało się śmierci producenta filmu  - pochodzącego z Egiptu obywatela USA.

Manifestanci z kamieniami starli się z policją także w Lahaurze (na wchodzie) i w stolicy Pakistanu - Islamabadzie.

Rząd Pakistanu wprowadził tymczasową blokadę telefonii komórkowej w 15 największych miastach, by, jak pisze Associated Press, uniemożliwić islamistom użycie komórek do detonowania ładunków wybuchowych podczas protestów. Pakistan zablokował też dostęp do YouTube, gdzie umieszczono film, bo serwis odmówił jego usunięcia.

Pakistański premier Raja Pervaiz Ashraf zaapelował do społeczności międzynarodowej, by uchwaliła prawo, które zapobiegnie obrazie proroka.