Żona prezydenta Poznania Joanna Jaśkowiak została przesłuchana na komisariacie. Policja otrzymała anonimowe zgłoszenie od osoby, która "poczuła się urażona" jej słowami podczas demonstracji w Dniu Kobiet: "jestem wk..wiona".

Joanna Jaśkowiak stawiła się na przesłuchanie "w charakterze osoby, co do której istnieje uzasadniona podstawa do skierowania wniosku w sprawie o wykroczenie z art. 141 kodeksu wykroczeń", czyli artykuł, który mówi: że "kto w miejscu publicznym umieszcza nieprzyzwoite ogłoszenie, napis lub rysunek albo używa słów nieprzyzwoitych, podlega karze ograniczenia wolności, grzywny do 1,5 tys. zł albo karze nagany".

Rzecznik wielkopolskiej policji Andrzej Borowiak powiedział, że "w postępowaniu o wykroczenie nie stawia się zarzutów". Przesłuchuje się osobę w sprawie wykroczenia, które popełniła. Pani Jaśkowiak została dziś więc przesłuchana i złożyła wyjaśnienia. O dalszym biegu tej sprawy zadecyduje policjant prowadzący - dodał.

Przed wejściem do budynku komisariatu zgromadziło się kilkadziesiąt osób. Chciały wyrazić swoją solidarność z Joanną Jaśkowiak. Mieli ze sobą transparenty m.in. "Partio Kaczyńskiego! Nie ośmieszajcie nam policji!", "Zostawcie Joannę", "My też jesteśmy wk..wieni". Jak mówili, ich zdaniem odpowiedzialność za swoje słowa powinni przede wszystkim ponosić politycy i posłowie, którzy "potrafią obrażać Polaków nawet w Sejmie" nazywając ich "drugim sortem", czy "zdrajcami".

Anonimowe zawiadomienie

Po wyjściu z przesłuchania Joanna Jaśkowiak powiedziała, że "policja otrzymała zawiadomienie, w związku z tym musi podjąć odpowiednie kroki i trudno jest mieć do nich z tego tytułu jakiekolwiek zastrzeżenia". Dodała, że zawiadomienie jest anonimowe, przyszło mailem już w czerwcu. Jakiś czas trwały kwestie formalne, związane z pracą policji, zasięgnięto opinii biegłego (...) Zostałam pouczona, złożyłam wyjaśnienia - tłumaczyła. Sytuacja jest znana powszechnie, wypierać się nie ma czego, zresztą nie ma powodu tak naprawdę, żeby się wypierać - nie wstydzę się tego, co powiedziałam. (...) Wyraziłam swoje uczucia i myślę, że wyraziłam również uczucia innych osób - twierdzi żona prezydenta Poznania.

"Pamiętajcie, że chyba na świcie nie ma nic gorszego niż wściekła i zlekceważona kobieta"

Joanna Jaśkowiak przemawiała ósmego marca w Poznaniu w ramach Międzynarodowego Strajku Kobiet. Na placu Wolności zgromadziło się wtedy około 2 tysięcy osób. Domagali się m.in. respektowania praw kobiet, w tym swobodnego dostępu do antykoncepcji, in vitro i badań prenatalnych, a także zachowywania standardów opieki okołoporodowej.

Nie jestem tu przez przypadek, nie jestem tu nieświadomie, nikt mnie nie zmanipulował, a tym bardziej nie zmusił do przyjścia. Jestem tu w pełni świadomie i w związku z tym chcę powiedzieć nie pewnym rzeczom. Od czasu, gdy panuje nam dobra zmiana, budzą się we mnie różne uczucia i tymi uczuciami chciałabym się dzisiaj przede wszystkim z kobietami podzielić. Najpierw było to zdziwienie, później zaskoczenie, oburzenie, niedowierzanie, złość, wściekłość i ostatecznie brakuje mi słów i chyba tylko jedno, małe cenzuralne: wk..w. Jestem wk..wiona - powiedziała wtedy Joanna Jaśkowiak.

Stanowczo i odpowiedzialnie mówię: nie. Po pierwsze, nienawiści i pogardzie okazywanej kobietom, i to zarówno w strefie werbalnej, jak i fizycznej (...) Mówię nie pozbawianiu kobiet prawa wyboru i wolności podejmowania decyzji we wszystkich sprawach, które dotyczącą ich życia; zaczynając od praw reprodukcyjnych, poprzez swobodę wyboru stylu czy sposobu życia. Jestem przeciwko ingerencji Kościoła w każdą dziedzinę mojego życia - mówiła ósmego marca w Poznaniu Jaśkowiak. Jak dodała "wszystkie, jak tu jesteśmy, jesteśmy po prostu wk..wione". Ze sceny zwróciła się także do "posłów, senatorów, rządu i pana prezesa: proszę, pamiętajcie, że chyba na świcie nie ma nic gorszego niż wściekła i zlekceważona kobieta. Są nas tysiące".

Kiedy żona prezydenta Poznania opublikowała swoje wezwanie w mediach społecznościowych, do sprawy odniósł się rzecznik wielkopolskiej policji, który podkreślił, że "w sprawie wypowiedzi Joanny Jaśkowiak wpłynęło zawiadomienie od osoby fizycznej domagającej się ukarania za wulgaryzm w miejscu publicznym. Jesteśmy zobowiązani w tej sytuacji przeprowadzić postępowanie i skierować sprawę do oceny sądu - dodał.

(ug)