Polska rezygnuje z okresu przejściowego w sprawie zakupu ziemi na cele inwestycyjne, a w sprawie zakupu ziemi przez zwykłych obywateli państw Unii prosimy o 12 lat zwłoki. Do tej pory chcieliśmy, by traktowano nas ulgowo przez 18 lat. Takie są efekty wczorajszego posiedzenia Komitetu Integracji Europejskiej, kierowanego przez szefa rządu, pierwszego posiedzenia od chwili zmiany ekipy rządzącej.

Po posiedzeniu Komitetu Integracji Europejskiej szef polskiej dyplomacji, Włodzimierz Cimoszewicz poinformował, że jesteśmy też gotowi zaakceptować 2-letni okres przejściowy w dostępie do unijnego rynku pracy. Później będziemy jeszcze negocjować z poszczególnymi krajami. Ostateczne decyzje w tych sprawach podejmie rząd - zapowiedział premier Leszek Miller, który przewodniczył obradom KIE. W trakcie posiedzenia Komitetu omawiano także opublikowany we wtorek w Brukseli i Strasburgu doroczny raport Komisji Europejskiej na temat postępów w negocjacjach krajów kandydujących do Unii Europejskiej. To efekty wczorajszego posiedzenia Komitetu Integracji Europejskiej, kierowanego przez szefa rządu, pierwszego posiedzenia od chwili zmiany ekipy rządzącej. Jak premier Miller tłumaczy nasze ustępstwa? Premier jak ognia unika słowa ustępstwo w sprawie ziemi: "Wydaje się, że 18-letni okres przejściowy na swobodny obrót ziemią był od początku pomysłem nierealistycznym". Nie jest to zatem ustępstwo, ale bardziej realizm i racjonalizm. Obawy przed wykupem ziemi przez cudzoziemców ma rozwiązać specjalna ustawa o obrocie gruntami i tam będą już odpowiednie obostrzenia - tak zapowiada rząd. W sprawie stanowiska Unii o dostępie Polaków do pracy na Zachodzie znowu nie mówimy otwarcie. Trzeba czytać między wierszami. Przyjmujemy, że musimy poczekać z dostępem do rynków pracy w Unii dwa lata. To jest nowość - do tej pory chcieliśmy mieć to od razu - i po dwóch latach będziemy rozmawiać indywidualnie z każdym państwem, także z Niemcami i z Austrią. Co jeśli te dwa kraje nawet wtedy nie wpuszczą polskich pracowników do siebie: "Gdyby Niemcy czy Austria pozostały jedynymi, które upierałyby się przy 5 czy 7-letnim okresie przejściowym to nie byłby to jakiś specjalny problem" - powiedział premier Miller. Tak więc musimy sobie odpowiedzieć sami, czy przyjmujemy stanowisko Unii czy też nie, bo rząd tego otwarcie nie mówi. Minister spraw zagranicznych Cimoszewicz podpowiada: "Zdajemy sobie sprawę z tego, iż w tej chwili jest to stanowisko praktycznie nie do podważenia". Te wszystkie ustępstwa, o których nikt otwarcie nie mówi maja nam dać zamknięcie co najmniej dwóch obszarów negocjacyjnych do końca tego roku i "oczyszczenie przedpola przed najważniejszymi kwestiami, na przykład rolnictwem. Posłuchaj relacji naszej brukselskiej korespondentki Katarzyny Szymańskiej-Borginon:

Polacy "na czarno" w Niemczech

Wielu Polaków pracuje na czarno przede wszystkim w Niemczech. Można tam zdaniem wielu dobrze zarobić, mimo, że ryzyko złapania nielegalnego pracownika przez tamtejszy urząd pracy z roku na rok jest co raz większe. W Niemczech o Polakach panuje powszechna opinia, że jesteśmy złodziejami samochodów i czarnymi pracownikami. W Berlinie nie ma dnia, by tamtejsi urzędnicy urzędu pracy nie złapali na czarno pracujących Polaków. Na drukach, które należy wypełnić po złapaniu nielegalnego pracownika, widnieją napisy tylko w języku niemieckim, polskim i serbskim. Niektórzy Polacy przyłapani na nielegalnej pracy próbują uciekać a niektórzy nawet nie wiedzą, że pracowali na czarno zdając się tylko na zaufanie swoich kolegów, którzy ponoć załatwili im dobre zajęcie w Niemczech. Mimo tego, w pewnych dziedzinach Polacy nie byliby zagrożeniem dla Niemców jeżeli chodzi o pracę, np. w gastronomii i hotelarstwie. Te branże złożyły wniosek do kanclerza, by umożliwił on pracę obcokrajowcom w takich sektorach, bo Niemcy nie chcą pracować. W przeciwnym razie grożą wzrostem cen za usługi w hotelach i restauracjach, by tym samym móc zaoferować rodzimym pracownikom lepsze warunki.

Przypomnijmy: według UE Polska coraz lepiej spełnia kryteria polityczne członkostwa, a nasze prawo jest w coraz większym stopniu dostosowane do standardów unijnych. Zdaniem organu wykonawczego UE, Polska musi jednak wciąż rozbudowywać i usprawniać administrację, żeby wdrażać i egzekwować prawo. Jedną z największych słabości wytkniętych Polsce jest, według unijnych urzędników, niezreformowane rolnictwo, nieprzygotowane do korzystania z dobrodziejstw wspólnej polityki rolnej UE.

08:10