Nie ma już zagrożenia wybuchami gazu w Zielonej Górze, również na osiedlach Pomorskim, Śląskim i Raculki - twierdzą gazownicy i wojewoda lubuski. Specjalna komisja zbada awarię stacji redukcyjnej. Komisję powoła Dolnośląska Spółka Gazownictwa. Awaria instalacji to najbardziej prawdopodobna przyczyna eksplozji, którą zajęła się też prokuratura.

Do końca tygodnia zostaną wznowione dostawy gazu do zielonogórskich osiedli, w których doszło wczoraj do wybuchów - zapewniają władze regionu. Wojewoda i służby podtrzymują wersję, że przyczyną eksplozji 40 kuchenek była awaria urządzenia redukującego poziom gazu w sieci.

Jak informuje nasz dziennikarz, w drodze do Zielonej Góry jest nowe urządzenie redukcyjne. Jutro zaczną się pierwsze testy - sieć będzie napełniana, zostały też skontrolowane wszystkie inne urządzenia redukcyjne w 18 stacjach w mieście.

To które się zepsuło należy do jednych z najstarszych, ale oprócz tego zwiódł system bezpieczeństwa - mówił na konferencji wojewoda. Tam są zabezpieczenia i ten awaryjny zawór szybko zamykający się nie zadziałał.

"Cudem uniknęłam śmierci"

Dziś zostanie przeprowadzona sekcja zwłok 50-letniego mężczyzny, który zginął w jednej z wczorajszych eksplozji kuchenek gazowych. Odbędą się także kolejne oględziny miejsca wybuchu.

50-latek przyszedł pomóc sąsiadce zakręcić gaz. Towarzyszył mu 23-latek. Chwilę wcześniej kobieta wyszła z mieszkania z dzieckiem. Cudem uniknęła śmierci.

Weszłam do mieszkania, gaz się ulatniał - opowiada pani Justyna naszemu dziennikarzowi Piotrowi Świątkowskiemu. Zamknęłam drzwi, zeszłam na dół. Tam stało dwóch sąsiadów. Powiedzieli, że dzwonili na straż, ale nikt nie odbierał telefonu. Zaproponowali, że pomogą zakręcić kobiecie kurek z gazem. Jak weszli to wybuchło, dalej nie pamiętam.

W szpitalu pozostanie jeszcze jedna z ośmiu rannych osób.

Eksplodowało około 40 kuchenek gazowych

We wtorek po południu na terenie trzech zielonogórskich osiedli doszło do wybuchów kuchenek gazowych. 50-letni mężczyzna zginął, a poparzony 23-latek został przewieziony do szpitala w Nowej Soli. Ponadto, w Szpitalu Wojewódzkim w Zielonej Górze udzielono pomocy medycznej trzem osobom.

Awaria spowodowała także dwa pożary na os. Śląskim, które zostały szybko opanowane. Pierwsze zgłoszenie straż pożarna otrzymała przed godziną 17, łącznie było ich ok. 40. Okazało się, że w instalacji gazowej nastąpił gwałtowny wzrost ciśnienia.

Ponieważ istniało duże zagrożenie, że może dojść do kolejnych wybuchów ewakuowano mieszkańców osiedli Pomorskiego i Śląskiego - w sumie ok. 6,5 tys. osób. Ludzie zaczęli wracać do swoich mieszkań przed północą. Wyjątkiem jest blok nr 1 na os. Pomorskim. Tam nastąpił najpoważniejszych wybuch. PGNiG zapewnia, że naprawa uszkodzeń i sprawdzanie sieci gazowej powinno zakończyć się w ciągu ok. 48 godzin. Zajmuje się tym ok. 100 pracowników pogotowia gazowego. Według wstępnych ustaleń przyczyną wzrostu ciśnienia była awaria stacji gazowej redukcyjnej, w której ciśnienie gazu jest obniżane przed dostawą do mieszkań.

W nocną akcję w Zielonej Górze zaangażowanych było około 200 strażaków, 300 policjantów, kilkanaście zespołów ratowniczych pogotowia, pracownicy pogotowia gazowego i wiele innych osób.

Śledztwo w sprawie awarii i jej skutków wszczęła zielonogórska prokuratura rejonowa.