"To nie jest nowa sprawa" - tak wiceminister obrony Janusz Zemke komentuje rewelacje "Rzeczpospolitej" o udziale Wojskowych Służb Informacyjnych w przemycie broni do krajów objętych embargiem ONZ. Polska broń miała trafiać - za pośrednictwem terrorysty al-Kassara - do Chorwacji, Somalii i do mafii rosyjskiej.

Chodzi o 20 tys. pistoletów TT, kilkaset karabinów automatycznych Kałasznikow, karabiny snajperskie, kilkaset granatników, pociski moździerzowe i kilka milionów sztuk amunicji o łącznej wartości - według faktur wywozu - ponad 4 mln dolarów. Ich cena rynkowa była co najmniej dwukrotnie wyższa.

Wiceminister Zemke przypomniał w rozmowie z RMF, że sprawą przemytu broni już w 1996 zajęła się prokuratura cywilna w Gdańsku, a później wojskowa.

W 2000 roku prokuratura wojskowa otrzymała różne informacje z WSI z prośbą, by to wyjaśnić. Ja nie wiem, czy rola WSI została przed prokuraturą ukryta. Nie znam materiałów, jakie otrzymały prokuratury, ani też nic mi nie wiadomo, by prokuratura potwierdziła przykładowo, że polska broń trafiała do Sudanu - twierdzi Zemke.

Według "Rzeczpospolitej", Wojskowe Służby Informacyjne, odpowiedzialne za kontrolowanie obrotu specjalnego, nie ujawniły procederu handlu bronią. Co więcej, ukrywały, że oficerowie i współpracownicy WSI brali w nim udział.

foto Archiwum RMF

09:20