"To śledztwo potwierdza moje wątpliwości, że działania służb wobec mnie były bezprawne" - tak były szef policji Zbigniew Maj komentuje postępowanie Prokuratury Krajowej, która podejrzewa, że podczas operacji specjalnej CBA przeciwko niemu mogło dojść do przestępstwa. Te działania i sugestie o możliwych zarzutach dla Maja były powodem jego dymisji w 2016 roku.

Maj liczy, że uda się wyjaśnić wszelkie okoliczności działania służb z czasu, gdy został komendantem głównym. Cieszy mnie, że po ponad dwuletnim śledztwie i przesłuchaniu ponad 200 świadków prokuratura zdecydowała się zbadać inną wersję - mówił Zbigniew Maj.

Dwa i pół rok temu zostałem okrzyknięty przestępcą. Dzisiaj sytuacja jest zgoła inna. Wierzę, że prawda zwycięży i cieszę się tylko z tego, że czynności idą w zupełnie innym kierunku, co potwierdza, że nie do końca było tak, jak było to przedstawiane wtedy - podkreśla.

Były szef policji twierdzi, że te działania służb wobec niego miały podłoże polityczne - od samorządu, po najwyższe szczeble krajowej polityki. To była też rozgrywka wewnątrz obozu władzy - przekonuje Maj.

Śledztwo w sprawie operacji prowadzonej przez Centralne Biuro Antykorupcyjne na przełomie 2015 i 2016 roku prowadzone jest w wydziale zamiejscowym Prokuratury Krajowej w Poznaniu. Kilka tygodni temu Zbigniew Maj uzyskał w tym postępowaniu status pokrzywdzonego.

Po zaskakującej nominacji Maja na szefa policji w grudniu 2015 roku, kilka służb zaczęło go m.in. podsłuchiwać. Było to możliwe, bo odświeżono śledztwo, w którym dawno temu przewijał się ówczesny szef policjantów. Maj wielokrotnie zapewniał, że formalne i nieformalne działania śledczych wobec niego to prowokacja.

Ostatecznie, w związku z pojawiającymi się insynuacjami m.in. koordynatora spec-służb Mariusza Kamińskiego o możliwości postawienia komendantowi poważnych zarzutów, Zbigniew Maj zdecydował o odejściu ze stanowiska.

(az)