Polski rząd reaguje na plany kontrowersyjnej aukcji przedmiotów po ofiarach niemieckich zbrodni wojennych. Szef MSZ Radosław Sikorski poinformował w niedzielę, że rozmawiał z szefem MSZ Niemiec Johannem Wadephulem. Minister przekazał, że obaj zgodzili się, że należy zapobiec "takiemu zgorszeniu". Jak dodał poźniej, wszystkie artefakty już zniknęły z internetowej strony skandalicznej aukcji.

  • Szef MSZ, wicepremier Radosław Sikorski poinformował o rozmowie z szefem niemieckiego MSZ Johannem Wadephulem na temat planowanej aukcji historycznych przedmiotów z okresu II wojny światowej w Neuss.
  • Obaj ministrowie zgodzili się, że należy zapobiec "takiemu zgorszeniu" i podjęli działania w tej sprawie.
  • Dom Aukcyjny Felzmann w Neuss miał rozpocząć w poniedziałek sprzedaż prywatnej kolekcji dotyczącej ofiar niemieckich zbrodni z czasów wojny.
  • Chcesz być na bieżąco? Odwiedź stronę główną RMF24.pl

Dom Aukcyjny Felzmann w Neuss miał w poniedziałek rozpocząć sprzedaż prywatnej kolekcji, obejmującej dokumenty i przedmioty związane z ofiarami niemieckich zbrodni; przeciw aukcji zaprotestował m.in. Międzynarodowy Komitet Oświęcimski, a rzecznik prezydenta Karola Nawrockiego Rafał Leśkiewicz oświadczył, iż prezydent apeluje do polskiego rządu, by ten zażądał zwrotu pamiątek, a w ostateczności je wykupił. Działania domu aukcyjnego potępiła też ministra kultury Marta Cienkowska.

"Rozmawiałem z ministrem spraw zagranicznych Niemiec Johannem Wadephulem w sprawie planowanej w Neuss aukcji przedmiotów z czasu terroru niemieckiego podczas drugiej wojny światowej. Zgodziliśmy się, że należy zapobiec takiemu zgorszeniu" - napisał na platformie X Sikorski.

"Ambasador Jan Tombiński, który od kilku dni interweniował u władz Westfalii w tej sprawie, poinformował mnie, że wszystkie artefakty już zniknęły z internetowej strony skandalicznej aukcji" - napisał na platformie X Sikorski.

"Pamięć o ofiarach Holokaustu nie jest towarem i nie może być przedmiotem komercyjnego obrotu. Polska dyplomacja apeluje o powrót artefaktów do Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu" - podkreślił wicepremier.

Na liście obiektów przeznaczonych do sprzedaży w Domu Aukcyjnym Felzmann - jak podała gazeta "Frankfurter Allgemeine Zeitung" - wyszczególniono 623 pozycje. Wśród dokumentów jest list więźnia z Auschwitz "o bardzo niskim numerze" do adresata w Krakowie. Cena wywoławcza - 500 euro. Diagnozę lekarską z obozu koncentracyjnego Dachau, dotyczącą przymusowej sterylizacji więźnia, wyceniono na 400 euro. Karta z kartoteki Gestapo z informacją o egzekucji żydowskiego więźnia w getcie Mackheim w lipcu 1942 r. ma cenę wywoławczą 350 euro. W katalogu znajduje się też antyżydowski plakat propagandowy oraz gwiazda żydowska z obozu Buchenwald.

Redakcja "FAZ" przypomniała, że pierwsza część prywatnej kolekcji została sprzedana sześć lat temu. Kupcy dokumentów znajdują się między innymi w Ameryce.

W odpowiedzi na pytanie "FAZ", Dom Aukcyjny oświadczył, że prywatni kolekcjonerzy prowadzą intensywne badania i przyczyniają się do pogłębiania wiedzy historycznej. Ich działalność służy zachowaniu pamięci, a nie handlowaniu cierpieniem.

Komentując stanowisko Domu Aukcyjnego, dziennikarka "FAZ" pisze, że nie ma żadnej gwarancji, iż celem uczestników aukcji jest zachowanie pamięci. Mogą to być równie dobrze osoby o skrajnie prawicowych poglądach. Przyznała, że zakaz handlu takimi dokumentami nie jest wyjściem, gdyż prowadziłby jedynie do przeniesienia aukcji do szarej strefy lub za granicę. "Pozostaje apelować o to, by takie kolekcje przekazywane były publicznym instytucjom, w celu upamiętnienia ofiar" - czytamy w "FAZ".