To był nasz 11 września - twierdzą Włosi. Co najmniej 26 osób zginęło we wczorajszym zamachu na kwaterę włoskiej policji wojskowej w Nasirii na południu Iraku. 18 ofiar to Włosi, w większości karabinierzy. Prezydent Włoch Carlo Azeglio Ciampi nazwał zamach "podłym aktem terroryzmu".

To byli żołnierze, którzy zginęli podczas swojej służby, polegającej na pomaganiu Irakijczykom w osiągnięciu pokoju i bezpieczeństwa - mówił prezydent Ciampi.

Premier Silvio Berlusconi oświadczył, że Włochy nadal z całą determinacją będą wspierały Irak na drodze do demokracji. Część lewicowej opozycji domaga się jednak natychmiastowego wycofania stacjonującego w Iraku włoskiego kontyngentu:

Kwestia obecności wojsk Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i ich sprzymierzeńców w Iraku musi być jak najszybciej rozwiązana. W przeciwnym razie grozi nam rozpętanie wojny, która może trwać latami i doprowadzić od śmierci tysięcy osób - mówił były minister spraw wewnętrznych Enzo Bianco - obecnie w opozycji.

Włoska opinia publiczna jest podzielona w sprawie obecności wojsk w Iraku: Ryzyko było od początku. Nikt nie jest zadowolony z tego, co się stało, ale myślę, że nadal musimy tam być. A moim zdaniem im szybciej Amerykanie opuszczą Irak, tym lepiej. Rzymskie komentarze po tragedii w Nasirii zebrała korespondentka RMF Aleksandra Bajka:

W Iraku stacjonuje teraz około 2,5 tysiąca włoskich żołnierzy, którzy wchodzą w skład międzynarodowej dywizji pod dowództwem brytyjskim, kontrolującej południową część Irakuw. W obozie w Nasirii przebywa około 300 karabinierów, którzy pełnią służbę razem z ponad 100 Rumunami.

08:15