"Raport dotyczący wpływu zakładu utylizacji akumulatorów w Korszach na środowisko i zdrowie został sporządzony skandalicznie". Tak twierdzą mieszkańcy tego mazurskiego miasteczka, którzy na znak protestu w sobotę zablokują drogę w przygranicznych Bezledach.

Mieszkańcy mają zastrzeżenia do opublikowanego przed kilkoma tygodniami raportu dotyczącego wpływu zakładu utylizacji akumulatorów na środowisko. Dziwi ich stwierdzenie, że zakład nie wpływa na ich życie. Bezpośrednia granica oddziaływania tego zakładu to pięć kilometrów, jak można więc mówić, że zakład nie wpływa na nasze życie. Na pewno nie polepsza on powietrza - powiedział naszemu reporterowi Henryk Rechinbach z Korsz.

Zastrzeżenia są również do znajdującej się w zakładzie hali wytopu i rafinacji ołowiu, która według mieszkańców nie ma zgody na zmianę użytkowania z hali magazynowej. Najdziwniejsze jest to, że Państwowa Inspekcja Pracy nie widzi problemu. Nie ma przecież projektu budowlanego, uzgodnień branżowych, nie ma odbioru przeciwpożarowych i higieniczno-sanitarnych. O tym wiedzą wszyscy zainteresowani ministrowie m.in. środowiska i zdrowia. Wie o tym również NIK i Prokurator Generalny - mówi Rechinbach. Sprawą zintegrowanego pozwolenia na budowę zakładu zajmuje się już Urząd Marszałkowski. Do przeanalizowania jest ponad 300 stron dokumentów przekazanych przez Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska. Według mieszkańców nie wzięto pod uwagę bliskości obszaru Natura 2000.

W sobotę około południa mieszkańcy Korsz na znak protestu zablokują przejście dla pieszych w przygranicznych Bezledach. Może pojawić się nawet 300 osób. Chcieliśmy blokować drogę dojazdową do przejścia granicznego, ale radni powiatowi z Kętrzyna prosili o złagodzenie protestu. Będziemy więc blokowali jedno z przejść dla pieszych w Bezledach. Dlaczego przejście graniczne? Ponieważ Korsze są miastem przygranicznym i z dokumentów, które posiadamy, wynika, że Federacja Rosyjska jest w zasięgu oddziaływania zakładu - wyjaśnia Rechinbach.

Zarzut o rzekomym braku odbiorów hali produkcyjnej nie jest prawdziwy - komentuje Konrad Sznajder, wiceprezes zarządu firmy - Prawda jest taka, że ta hala istnieje w tym miejscu od kilkudziesięciu lat, w związku z czym ona zawsze posiadała uregulowaną sytuację prawną. Tak też jest i dziś. Zakład, jak również ta hala, posiada wszelkie wymagane odbiory, w tym PIPu, PPOŻ itp. Nie rozumiem dlaczego Komitet wciąż rozpowszechnia te nieprawdziwe informacje.

(mpw)