Ministerstwo Infrastruktury przedstawiło w środę na sejmowej komisji projekt zmian dotyczący obowiązkowych przeglądów samochodów. Zgodnie z oczekiwaniami diagnostów, ich cena ma się w końcu zmienić. Resort chce też, by kierowcy, którzy wykonają badanie po terminie, musieli za nie płacić znacznie więcej niż inni.

Ministerstwo Infrastruktury chce powiązać ceny przeglądu ze średnim wynagrodzeniem Na jego podstawie stawki mają być aktualizowane co roku. Rządzący wciąż nie podali jednak konkretów.

Instytut Transportu Samochodowego będzie wykonywał aktualizację kosztów prowadzenia działalności w zakresie przeglądów. Będzie to wskazówka dla ministra infrastruktury, który zaproponuje stawki - mówił wiceminister infrastruktury Stanisław Bukowiec. 

Diagności, którzy od lat apelują o podwyższenie opłat, nie są zadowoleni z propozycji resortu. Chcą wprowadzenia podwyżek jak najszybciej. 

Oczekujemy od strony rządowej, od ministra, aby w pilnym trybie znowelizować rozporządzenie. Nie jest potrzebny długotrwały proces legislacyjny - przekonywał Artur Sałata ze Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Komunikacji. 

Resort infrastruktury chce także, by wprowadzić rozwiązanie podnoszące stawkę za przegląd dla tych, którzy spóźniliby się z jego wykonaniem. 

Spóźnienie o tydzień podnosiłoby stawkę o 100 proc., a po trzech tygodniach stawka rosłaby o 200 proc. Po ponad 90 dniach opóźnienia stawka byłaby wyższa od standardowej o 300 proc.

Resort chce też dać kierowcom możliwość wykonania przeglądu 30 dni przed terminem. W takiej sytuacji ważność badania byłaby wydłużona o miesiąc.

Plan resortu zakłada, że nowe przepisy dotyczące badań technicznych pojazdów wejdą w życie w tym roku.