Prokuratura Rejonowa Toruń Centrum-Zachód skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko Bartoszowi T. - podaje Onet. ​Bartosz T. znany jako "Suweren" został w kwietniu tymczasowo aresztowany m.in. wtargnięcie na teren szpitala w Toruniu. Przedstawiono mu kilka zarzutów. Podczas przesłuchania stwierdził, że jego zachowanie to działalność artystyczna, porównał się do piosenkarki "Dody".

Mężczyzna usłyszał zarzut sprowadzenia niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia wielu osób, co miało związek z przemieszczaniem się - bez odpowiednich środków ochrony - przez oddziały chorób wewnętrznych, chirurgii ogólnej i onkologii oraz covidowy. To - oraz złamanie innych obostrzeń - według wyliczeń prokuratury było szczególnie niebezpieczne dla co najmniej 164 osób - pacjentów i osób z personelu przebywających w szpitalu. 

Drugi zarzut dotyczy naruszenia miru domowego, co ma związek z samym nieuprawnionym wejściem na teren szpitala.

Trzeci zarzut dotyczy kierowania gróźb karalnych podczas wczorajszej wizyty w toruńskim urzędzie miasta. 

"To był tylko prank"

Podejrzany - jak informował Andrzej Kukawski, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Toruniu - nie przyznał się do winy. Sąd skazał go na tymczasowy areszt, podczas którego był badany psychiatrycznie. Oceniono, że jest świadomy swoich czynów i może odpowiadać za nie karnie.

W trakcie przesłuchań oskarżony nie przyznawał się do winy. Twierdził, że chciał pokazać po prostu wnętrze szpitala, a jego aktywność była spowodowana "miłością do ludzi i poczuciem misji". Wyjaśniał, że szpital jest miejscem publicznym, więc miał prawo tam wejść.

Jak mówi Onetowi Kukawski, "Suweren" oświadczył, że jego działalność jest twórczością, w której próbuje wykreować różne role i czasami nieprawdziwą rzeczywistość. Dodał, że jego celem jest bycie kontrowersyjnym, aby zebrać większą rzeszę fanów. Porównał swoje zachowanie do znanej piosenkarki Dody, która też według niego również "posługuje się kontrowersją, jako formą wyrazu artystycznego a rzeczywistość medialna, jaką kreuje, ma charakter żartów internetowych".

Podkreślił również, że dzień jego akcji nie był przypadkowy. Groził, że spali miejski Ratusz w Toruniu 1 kwietnia, więc był to po prostu "prima aprilisowy żart" w formie pranku (żart po ang.) internetowego.

Oskarżony nie był sam

Razem z "Suwerenem" sądzona będzie 37-letnia Monika W. Kobieta twierdzi, że na Facebooku zobaczyła transmisję oskarżonego, skontaktowali się, żeby porozamawiać i jakoś tak wyszło, że wtargnęłą razem z nim do szpitala. Pierwotnie przyjechała do Torunia na wycieczkę ze swoim narzeczonym Łukaszem S. 

Została oskarżona o naruszenie miru, bowiem chodziła razem z Bartoszem T. po szpitalnych korytarzach. Odpowie także za naruszenie nietykalności cielesnej jednego ze szpitalnych sanitariuszy, który tweirdzi, że kobieta złapałą go za rękę, gdy próbował powstrzymać ją od wejścia do szpitala. Grożą jej 2 lata więzienia, bo przepisy wyraźniej chronią osoby działające na rzecz ochrony bezpieczeństwa.

"Suweren przyszedł na kontrolę"

Bulwersujace zdarzenie miało miejsce w kwietniu tego roku. W sieci pojawiło się nagranie. Było na nim widać, jak jego autor, w towarzystwie dwóch osób, krąży po szpitalnych korytarzach, wchodząc na zamknięte oddziały covidowe, pokazuje także chorych leżących na salach. Słyszymy, jak stwierdza, że "suweren przyszedł na kontrolę, (...) suweren przyszedł skontrolować, co tutaj się dzieje".

Zakaz wchodzenia na oddziały covidowe komentuje słowami: "A kto mi będzie mówił, czy wolno, czy nie".

W pewnym momencie pokazuje pustą salę i stwierdza ironicznie: "Sala chorych. Łóżka przepełnione, prawda?".

Pod koniec nagrania zwraca się zaś do napotkanej pracownicy szpitala: "(Oddział) covid? A gdzie są ci chorzy? A pani się nie boi na oddziale covid bez maseczki? To już mówi wszystko chyba, prawda?".