W wieku 93 lat zmarł Władysław Bartoszewski. „On potrafił po norwidowsku: różnić się pięknie, np. z kimś takim jak ja. Był wielkim patriotą. Polska była dla niego czymś najważniejszym” – podkreśla Tadeusz Iwiński z SLD. „Był kimś, kto uczył, jak żyć pod prąd, jak iść pod prąd” – zauważa Jarosław Gowin z Polski Razem.

Poznałem go lepiej kilkanaście lat temu. Byłem ministrem w kancelarii premiera odpowiadającym za sprawy międzynarodowe. On był wówczas m.in. szefem Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Pamiętam go jako człowieka niezwykle aktywnego. Ja go w jakiejś mierze mógłbym porównać z Konradem Adenauerem, który zaczął swoją karierę polityczną, gdy skończył 77 lat. On potrafił po norwidowsku: różnić się pięknie, np. z kimś takim jak ja. Był wielkim patriotą. Polska była dla niego czymś najważniejszym. Potrafił łączyć w dobrą syntezę romantyzm polski z pozytywizmem. Trzeba się zastanowić, jak uszanować jego pamięć.
Miałem okazję i zaszczyt pracować z nim. Był dwukrotnie ministrem, a ja podlegałem mu jako najpierw naczelnik, a potem ambasador. Pamiętam go też z czasów, kiedy nie miałem okazji poznać go osobiście - miałem okazję zapoznać się z jego twórczością, książkami, pamiętnikami. "Warto być przyzwoitym" - staram się ciągle w życiu stosować tę maksymę. Pamiętam go jako gawędziarza, człowieka, który godzinami potrafił rozprawiać o świecie, ludziach, których poznał. Był kopalnią wiedzy, anegdot, dowcipów...
Poznałem go w czasach, kiedy obaj nie wierzyliśmy, że dożyjemy wolnej, demokratycznej Polski. Był dla mnie niezwykłym autorytetem - nie tylko jednym z największych świadków straszliwych świadków XX wieku, ale był kimś, kto uczył, jak żyć pod prąd, jak iść pod prąd. Jego słynne słowa, że warto być przyzwoitym powinny przyświecać każdemu z nas. To na pewno jeden z największych Polaków XX wieku, postać, która na trwałe wejdzie do podręczników.

(mn)