Dzwonek na przerwę i… cisza na korytarzu. W najbliższych trzech latach naukę w szkołach rozpocznie o milion dzieci mniej. Nauczyciele z likwidowanych podstawówek drżą o swoje posady.

Niż demograficzny widać szczególnie w dużych miastach. Szkoły, w których nie ma dzieci, są praktycznie skazane na zamknięcie. Ministerstwo Edukacji Narodowej umywa w tej sprawie ręce i podkreśla, że decyzja o likwidacji placówek należy wyłącznie do lokalnych samorządów.

Mieczysław Grabieniowski z resortu edukacji radzi, by w szkołach, gdzie dzieci jest coraz mniej, rodzice i samorządy brały sprawy w swoje ręce i zakładały fundacje, które będą utrzymywać „mini-szkoły”.

By pomóc samorządom MEN przygotowało jedynie program, pt. „Mała szkoła”.

Posłuchaj relacji Miry Skórki:

Nauczyciele z dużych miast drżą o posady. Dlatego gdański magistrat postanowił przenosić takich pedagogów do szkół działających. Problem w tym, że nikt tych szkół nie pytał o zdanie. Posłuchaj:

Niż demograficzny sprawił, że w gdańskich szkołach brakuje około 1300 dzieci. Przeniesionych "w teczkach" nauczycieli jest około 100.

Często zdarza się, że samorządom nie udaje się uratować "nierentownych" placówek oświatowych. Nie musi to jednak oznaczać końca ich działalności. We wsi Wólka pod Białymstokiem, gdzie szkołę zlikwidowano już siedem lat temu, budynkiem placówki zajęli się rodzice uczniów.

W jednej części budynku utworzono kaplicę, a w drugiej świetlicę i przedszkole, którymi zarządza fundacja założona przez rodziców. Wólkę odwiedził nasz reporter, Piotr Sadziński. Posłuchaj: