Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie zawalenia się część wiaduktu przy alei Monte Cassino w Koszalinie. Jeden z kierowców uchwycił na filmie moment, kiedy fragment konstrukcji runął na jezdnię tuż przed nadjeżdżającymi samochodami.

W trakcie prac rozbiórkowych część wiaduktu przy alei Monte Cassino w Koszalinie runęła na jezdnię. Do zdarzenie doszło w czwartek około godz. 16. Lokalny portal "Wieści Koszalińskie" opublikował nagranie, na którym widać, jak część konstrukcji zawaliła tuż przed przejeżdżającymi samochodami. Na szczęście nikt nie został ranny. Straż pożarna sprawdziła gruzowisko kamerą termowizyjną. Całkowicie zniszczony został jedynie samochód zaparkowany pod wiaduktem przy ul. Batalionów Chłopskich.


Most się złożył szybciej, niż wykonawca przewidywał. Wykonawca miał zatwierdzony cały projekt rozbiórki, organizację ruchu i wszystko realizował zgodnie z tymi dokumentami, a życie pokazało inaczej - powiedział zastępca prezydenta Koszalina do spraw gospodarczych Andrzej Kierzek.

Według zastępcy dyrektora Zarządu Dróg i Transportu w Koszalinie Marcina Żełabowskiego "obiekt nie wytrzymał naporu i nie można było przewidzieć, że wiadukt się zawalił".

Przeprowadzone oględziny wskazują na to, że północna nitka runęła, gdy odkuto jedno z jej przęseł. 

Odkuto jedno z przęseł po stronie zachodniej na nitce południowej. Następnie ciężki sprzęt wykonawcy przemieścił się na nitkę północną, aby odkuć jedno z przęseł. Gdy je odkuwano, nagle cała nitka północna zaczęła się rozkruszać, walić i ostatecznie runęła w dolinę rzeki Dzierżęcinki. Wiadukt po stronie północnej zapadł się całkowicie, części konstrukcji upadły na ul. Batalionów Chłopskich - powiedział prokuratury Okręgowej w Koszalinie Ryszard Gąsiorowski. 



Prace na wiadukcie zostały wstrzymane, a o ich wznowieniu zdecyduje nadzór budowlany. Obecnie zamknięte dla ruchu są ulice Dąbrowskiego, Strumykowa i ścieżka rowerowa. Teren wokół gruzowiska został także ogrodzony.


Wiadukt przy al. Monte Cassino w Koszalinie w ciągu dk 6, oddany do użytku w 1971 roku, był zamknięty od marca. Budowla miała długość ok. 220 m, a jej nośność wynosiła 40 ton. Wiadukt przeszedł modernizację w latach 2008-2009. Został wybudowany w technologii tzw. belek WBS. W ocenie GTI Design w Gdańsku, wykonawcy zleconej przez miasto w ubiegłym roku ekspertyzy, nie spełniają one żadnych obowiązujących przepisów, jeśli chodzi o grubość betonu i otuliny, która znajduje się na prętach zbrojeniowych. Ekspertyza wskazała, że obiekt grozi zawaleniem i była podstawą do wydania decyzji o jego rozbiórce przez nadzór budowlany. Z powodu zakazu przejazdu wiaduktem, którym odbywał się tranzyt z kierunku Gdańska do Szczecina, Poznania, Kołobrzegu i z powrotem, ciężarówki nie mogły omijać centrum miasta. 

Organizacja ruchu mogła być błędem?


Sprawa zawalenia się części wiaduktu wczoraj trafiła do koszalińskiej prokuratury. Instytucja sprawdza, czy nie doszło do nieumyślnego sprowadzenia niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia wielu osób oraz mienia wielkich rozmiarów. Grozi za to od 5 do 12. Prokuratury Okręgowej w Koszalinie Ryszard Gąsiorowski przekazał, że nikomu nie przedstawiono jeszcze zarzutów. 

Śledczy do tej pory, jak informuje dziennikarka RMF FM Aneta Łuczkowska, przesłuchali już kierownika budowy, osobę nadzorującą prace rozbiórkowe, a także operatorów dwóch koparek, który demontowali obiekt w momencie, gdy doszło do zawalenie się nitki wiaduktu. 

Dziś przeprowadzono kolejne oględziny miejsca zdarzenia. Przebiegająca pod wiaduktem ulica była tylko częściowo zamknięta, a jedną nitką mogły jeździć auta. Prokurator zabezpieczy dokumentację i sprawdzi, czy taka organizacja ruchu nie była błędem.