Dodatkowe środki w walce z terroryzmem pozostaną w rękach rządu USA – tak zdecydowała amerykańska Izba Reprezentantów, która przedłużyła ważność Ustawy Patriotycznej. Mowa tu m.in. o możliwości inwigilacji obywateli. Przeciwko tej decyzji protestują obrońcy praw człowieka.

Argumentem za utrzymaniem ustawy w mocy stały się zamachy w Londynie. Do uregulowań wprowadzono tylko niewielkie zmiany, dotyczące głównie mechanizmów kontroli najbardziej kontrowersyjnych działań organów bezpieczeństwa.

Przeciwko wpisaniu ustawy na stałe do amerykańskich przepisów protestują organizacje, zajmujące się obroną praw człowieka. Ich zdaniem, pewne jej zapisy, jak np. zakładanie przez FBI podsłuchów telefonicznych bez nakazu sądowego, a także wgląd w kartoteki bibliotek i księgarń, są ewidentnym naruszeniem praw, przysługujących obywatelom.

Te uprawnienia będą mogły być wykorzystywane wobec osób, co do których istnieją zaledwie podejrzenia, że mogą mieć coś wspólnego z terroryzmem. Tym razem jednak sprzeciw obrońców praw człowieka może się okazać niewystarczający. Jak wykazują sondaże, Amerykanie boją się kolejnych zamachów terrorystycznych, a takie ograniczenie wolności wydaje się im ceną jak najbardziej do przyjęcia.

Ustawa, zwana Patriot Act, została uchwalona w pospiechu w odpowiedzi na zamachy z 11 września 2001 roku. Bez wczorajszej decyzji Izby Reprezentantów, 16 jej zapisów wygasłoby wraz z końcem roku. Przed debatą w sprawie regulacji amerykański prezydent przekonywał o konieczności przedłużenia terminu obowiązywania zapisów, ponieważ „zagrożenie terrorystyczne nie wygaśnie”.

Także włoski parlament będzie dziś debatował nad pakietem ustaw antyterrorystycznych. Regulacje te zakładają m.in. pobieranie materiału genetycznego ze śliny i włosów podejrzanych, a także wydłużenie czasu zatrzymania podejrzanego przez policję oraz ułatwienie kontroli rozmów telefonicznych.