Waszyngton wydaje się być zniecierpliwiony debatami w ONZ na temat Iraku. George W. Bush ma dziś podpisać opiewający na 335 mld dolarów budżet wydatków wojskowych. Pentagon ma dostać dodatkowo prawie 40 mld dol. na przygotowania do wojny. Według amerykańskiej prasy armia USA jest gotowa walczyć w Iraku nawet upalnym latem.

Waszyngton ostrzega, że cierpliwość Ameryki się kończy i USA gotowe są same podjąć działania, jeśli Rada Bezpieczeństwa ONZ nadal będzie negocjować, konsultować i debatować nad nową rezolucją w sprawie Iraku.

Nawet jeśli zostanie ona w końcu uchwalona, zanim ONZ-owscy inspektorzy na dobre rozpoczną prace w Iraku, minie sporo czasu - zdaniem niektórych komentatorów może to być wiosna, a nawet lato przyszłego roku.

Jak pisze dziś "The Los Angeles Times", nie martwi to Penatgonu. Postępy w technologii i taktyce wojskowej sprawiają, że Amerykanie mogą prowadzić działania wojenne w Iraku nie tylko zimą, ale także wiosną i upalnym latem.

Znacznie lepsze w porównaniu z rokiem 1991 możliwości wywiadu i rozpoznania, celniejsze i niezależne od pogody systemy uzbrojenia, wreszcie lżejsze i wygodniejsze kombinezony przeciwchemiczne – wszystko to sprawia, że walka nawet w temperaturze przekraczającej 45 stopni Celsjusza wydaje się możliwa. Tym bardziej, że zasadniczym elementem kampanii pozostałyby siły lotnicze.

Ich działania dałyby wsparcie oddziałom specjalnym, przygotowywanym do walki podczas ćwiczeń na pustyniach Arizony i Nowego Meksyku. Jeżeli konieczna okazałby się interwencja poważniejszych sił lądowych, wysokie temperatury mogłyby doprowadzić do większych strat. Ale, jak się zakłada nawet w najbardziej pesymistycznym dla Amerykanów wariancie, walka nie powinna trwać dłużej niż miesiąc.

Na wszelki wypadek wojskowe służby meteorologiczne bardzo dokładnie analizują warunki klimatyczne Iraku już nie tylko zimą, jak przed Pustynna Burzą, ale i latem.

foto RMF

20:30