10 kilogramów marihuany wpadło w ręce lubelskich policjantów. Narkotyk został przewieziony jako bagaż rejsowym autobusem z Włoch do Gliwic, a później miał trafić do Lublina. W czasie podróży jednak walizka zaginęła. Po odnalezieniu jej przez firmę transportową, została przewieziona następnym autokarem do właściwego miasta. Gdy po przesyłkę na dworzec zgłosiło się dwóch mężczyzn, kierowca autokaru miał jednak wątpliwości, czy są oni faktycznie właścicielami walizki. Dlatego na miejscu pojawili się policjanci. Po otworzeniu bagażu okazało się, że w środku są narkotyki.

Bagaż miał zostać przepakowany w sortowni w Gliwicach i trafić do Lublina. Przewoźnik odnalazł przesyłkę w innym mieście i natychmiast skierował ją rejsowym busem do właściwego miasta. Gdy bagaż dotarł następnego dnia do Lublina, zgłosiło się po niego dwóch chętnych.

Ponieważ kierowca miał wątpliwości, czy mężczyźni, którzy zgłosili się po jego odbiór, rzeczywiście są jego właścicielami, na miejsce wezwał policjantów.

Gdy funkcjonariusze przyjechali na miejsce, zaniepokoiło ich nerwowe zachowanie obu mężczyzn. Dlatego postanowili zajrzeć do środka. Po otwarciu walizki okazało się, że w środku, w workach foliowych znajduje się 10 kilogramów marihuany. Wstępnie policjanci oszacowali wartość suszu na 400 tysięcy złotych. Obaj mężczyźni, podający się za właścicieli bagażu, zostali zatrzymani. To dwaj mieszkańcy Lublina w wieku 30 i 40 lat. Usłyszeli zarzuty nabycia znacznych ilości środków odurzających. Obaj są już tymczasowo aresztowani, grozi im do 15 lat więzienia.

(abs)