Marynarka Wojenna i saperzy przygotowują się do akcji wyciągnięcia niewybuchów z dna Wisły w miejscowości Mikoszewo na Pomorzu. Wczoraj podczas rekonesansu żołnierze podnieśli spod wody już 18 bomb, które były rozrzucone. Pozostałe leżą razem, co stanowi dodatkowe zagrożenie, dlatego akcja musi zostać szczegółowo zaplanowana.

Zobacz również:

Ujście Wisły usiane jest niebezpiecznymi pozostałościami po wojnie. Znad brzegów rzeki w ubiegłym tygodniu wywieziono kilkanaście pocisków. Saperzy podejrzewali jednak, że więcej niewybuchów może leżeć na dnie rzeki. Podczas wczorajszego rozpoznania saperzy z Elbląga i nurkowie z Marynarki Wojennej odkryli dosłownie podwodny arsenał.

W trakcie rekonesansu, będącego elementem przygotowania do akcji, wykonano podwodne zdjęcia i filmy. Wydobyto także część mniej groźnych niewybuchów: 9 granatów moździerzowych, 7 pocisków artyleryjskich kaliber 80 milimetrów i 2 większe o kalibrze 120 milimetrów. To jednak tylko niewielka część tego, co zalega na dnie Wisły.

Jak oceniają nurkowie-minerzy niewybuchów jest tam jeszcze bardzo, bardzo dużo. Ze względu na słabą widoczność pod wodą trudno jest ocenić, ile dokładnie. Materiały znajdują się także na dużej powierzchni. W najbliższych dniach będą sukcesywnie podnoszone przez marynarzy z grupy nurków-minerów - mówi Piotr Adamczak z biura prasowego Marynarki Wojennej.

Wyjątkowo skomplikowana operacja

Cała operacja będzie niezwykle trudna i potrwa prawdopodobnie kilka dni. W rekonesansie brało udział 11 nurków-minerów, niewykluczone jednak, że do podnoszenia niewybuchów skierowane zostaną nieco większe siły. Pociski nie są duże, można więc podnosić je ręcznie. Później niebezpieczne znaleziska trafią na jeden z poligonów wojskowych, gdzie zostaną zneutralizowane.

W trakcie podnoszenia niewybuchów z dna rzeki nurków mogą spotkać różne niespodzianki. Choć jest bardzo to mało prawdopodobne, może się zdarzyć, że którąś z bomb trzeba będzie zdetonować pod wodą. Taka operacja byłaby niezwykle trudna ze względów logistycznych. Detonację trzeba bowiem uzgodnić i skoordynować na poziomie wielu instytucji - między innymi policji, straży pożarnej, samorządów czy żeglugi. Pozostaje mieć więc nadzieję, że jedynym utrudnieniem przy akcji okażą się zamulona, mało przejrzysta woda i niezwykle silny nurt w okolicy ujścia Wisły.