Armia chce sprzedać część poligonów. 100-tysięczne wojsko aż tylu nie potrzebuje. Ale żeby na nich zarobić, trzeba je oczyścić z min i niewybuchów - informuje "Gazeta Wyborcza". Znajdują się na nich składowiska min i innych niewybuchów jeszcze po radzieckiej armii.

Wojska Lądowe mają obecnie kilka dużych i kilka mniejszych poligonów w całym kraju. Wojsko uważa, że to za dużo. Lepiej utrzymywać mniej poligonów, za to takich, na których mogą odbywać się profesjonalne ćwiczenia. A nie płacić za utrzymanie ludzi i infrastruktury w zbyt wielu miejscach - mówi szef szkolenia Wojsk Lądowych gen. Marek Tomaszycki.

Pieniądze ze sprzedaży mają pójść na fundusz modernizacji technicznej armii.

Wojsko na razie nie ujawnia, które poligony miałyby być w przyszłości zamknięte. Żołnierze ćwiczą głównie na poligonach: w Bemowie Pilskim koło Orzysza, Nowej Dębie, Wędrzynie, Żaganiu-Świętoszowie i na największym poligonie w Drawsku. Wiadomo, że ten ostatni, choć jest przestarzały, wojsko zostawi na pewno.Chce w niego zainwestować i stworzyć jedno z najnowocześniejszych miejsc ćwiczeń na kontynencie. Mają tu zostać zbudowane miasta i wsie, gdzie będzie można ćwiczyć otaczanie i sprawdzanie budynków, zasadzki, tworzenie punktów kontrolnych itp.

Pomysł musi jeszcze zatwierdzić szef MON Tomasz Siemoniak.