Marcin Kierwiński zapowiedział spotkanie z ministrem sprawiedliwości Waldemarem Żurkiem w sprawie zatrzymania czterech policjantów, którzy usłyszeli zarzuty przekroczenia uprawnień po tym, jak sześć lat temu na plebanii zatrzymali sprawcę brutalnego zabójstwa, Jana B. "Nie rozumiem decyzji o zatrzymaniu policjantów" - napisał Kierwiński na portalu X.

Chodzi o Tomasza C., Wojciecha N., Patryka M. i Artura S., których - jak podał Onet - zatrzymano 16 lipca. Wszyscy usłyszeli zarzuty dotyczące sposobu obezwładniania Jana B., który w 2019 roku zabił mężczyznę na warszawskiej plebanii i zaatakował księdza.

"Rząd przywiązuje wielką wagę do niezależności prokuratury, ale nie rozumiem decyzji jednego z prokuratorów o zatrzymaniu policjantów, którzy ujęli sprawcę przestępstwa" - napisał na portalu X szef MSWiA.

Prokuratura: Działanie konieczne dla dobra postępowania

Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie prok. Piotr Antoni Skiba wyjaśnił powody zatrzymania. Jak zaznaczył, "zawiadomienie złożyła rodzina osoby pokrzywdzonej w tej sprawie, która de facto miała w innym postępowaniu zarzut zabójstwa".

W trakcie obezwładniania przez funkcjonariuszy policji doszło do kilkunastominutowego nagłego zatrzymania funkcji życiowych osoby obezwładnianej, co skutkowało u tej osoby nieodwracalnymi, poważnymi dolegliwościami zdrowotnymi - dodał rzecznik. Wobec Jana B. zastosowano środki zabezpieczające; on sam wymaga stałej opieki.

Decyzję o przedstawieniu zarzutów policjantom podjęto po otrzymaniu opinii biegłych. Pierwsza z nich - sporządzona przez eksperta z zakresu technik obezwładniania - wykazała nieprawidłowości w działaniu funkcjonariuszy. Następnie prokuratura czekała na opinię z zakresu medycyny sądowej, która nie pozwoliła jednak jednoznacznie stwierdzić, czy obrażenia zostały spowodowane przez działania policjantów.

Dla dobra postępowania przygotowawczego konieczne jest przesłuchanie tego samego dnia czterech funkcjonariuszy, wobec których wydano postanowienie o przedstawieniu zarzutów oraz dwóch świadków - funkcjonariuszy będących na miejscu zdarzenia, którzy bezpośrednio nie brali udziału w obezwładnianiu - wyjaśnił prok. Skiba.

Jak dodał, "doszło do zatajania przez część funkcjonariuszy istotnych okoliczności dotyczących interwencji".

Trzech funkcjonariuszy zatrzymano poza komendą, jednego na jej terenie. Jeden z nich - były już policjant - był wcześniej tymczasowo zatrzymany w związku z innym postępowaniem.

Zdajemy sobie sprawę, że takie decyzje prokuratury mogą być źle odbierane w środowisku policji, ale kierujemy się tylko i wyłącznie prawdą, rzetelnością i dobrem postępowania - zaznaczył Skiba.

Podkreślił również, że "niezależna prokuratura to taka, która w sposób obiektywny i uczciwy podchodzi do materiału dowodowego i ocenia działania i zaniechania przez pryzmat dowodów oraz przepisów prawa, a nie przez pryzmat dobrej współpracy z funkcjonariuszami określonych służb".

Pomoc finansowa dla policjantów

Do sprawy odniosła się również Komenda Główna Policji. W komunikacie na platformie X poinformowała o przyznaniu pomocy finansowej policjantom: "W związku z prowadzonym przez prokuraturę postępowaniem Komendant Główny Policji na wniosek trzech policjantów będących w służbie przyznał im na podstawie art. 66a pkt 3 ustawy o Policji pomoc finansową na ponoszone przez nich koszty pomocy prawnej".

Wsparcie dla zatrzymanych funkcjonariuszy wyraził rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych Jacek Dobrzyński. "Nie pojmuję, dlaczego tych, którzy od lat łapią różnego kalibru bandytów i rzezimieszków, prokurator w taki sposób potraktował" - napisał na portalu X. Dodał, że "należy im się nasze wsparcie, zrozumienie i szacunek". "Moje wsparcie mają" - podkreślił.

Zbrodnia na plebanii. Dramatyczne wydarzenia z 2019 roku

Do zdarzenia doszło 11 kwietnia 2019 roku na plebanii kościoła św. Augustyna przy ul. Nowolipki w Warszawie. 41-letni Jan B. zaatakował 64-letniego Marka T., który przyjechał z żoną do kościoła. Gdy udał się na plebanię, został brutalnie pobity - napastnik uderzył go wielokrotnie w głowę, a następnie jego głową zaczął uderzać o posadzkę. Na pomoc pokrzywdzonemu ruszył ksiądz, który także został zaatakowany przez Jana B. Pokrzywdzony został przewieziony do szpitala, gdzie zmarł.

Jan B. usłyszał zarzuty zabójstwa i spowodowania obrażeń ciała. Wyniki badań toksykologicznych sugerowały, że przed zdarzeniem prawdopodobnie palił marihuanę. Jednak stężenie substancji w organizmie wskazywało, że nie był pod jej wpływem - podała stacja tvnwarszawa.tvn24.pl. Jan B. to zawodnik sztuki walki. Był także zawodnikiem drużyny rugby w jednym ze stołecznych klubów. Mężczyzna nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. 

W 2020 roku postępowanie zostało umorzone z powodu jego niepoczytalności. Mężczyzna został skierowany na leczenie psychiatryczne w zakładzie zamkniętym.