Wioletta Woźna z Błot Wielkich w Wielkopolsce podpisała przed porodem zgodę na zabieg - twierdzi zastępca dyrektora szpitala w Szamotułach. Andrzej Leja nie sprecyzował jednak, czy w dokumentach znalazła się zgoda na ewentualną sterylizację. Według "Gazety Wyborczej", kobieta po porodzie została poddana sterylizacji, na którą nie wyraziła zgody. Sprawą zajęła się już prokuratura w Poznaniu .

Według Andrzeja Leji, zabieg przebiegł nie tak, jak zaplanowano, a czynności, o jakie został rozszerzony, miały na celu ratowanie życia kobiety. Sterylizacja nie jest zabiegiem ratującym życie. Może jednak towarzyszyć takim zabiegom - podkreślił lekarz.

Dziś "GW" podała nowe bulwersujące informacje. Cytowana przez dziennikarzy zastępca ordynatora oddziału położniczo ginekologicznego w Szamotułach tłumaczyła w prasie, że kobieta miała uszkodzoną macicę i podczas kolejnej ciąży jej życie mogłoby być zagrożone. Decyzję o przecięciu jajowodów musieli podjąć sami, ponieważ pacjentka była uśpiona. Reporter RMF FM Piotr Glinkowski pytał lekarzy i prawników, czy to wystarczający powód takiego "ubezpłodnienia” bez pytania. Posłuchaj:

Poznańska prokuratura chce w poniedziałek przesłuchać Wiolettę Woźną w sprawie pozbawienia jej płodności przez lekarzy. Zeznania mają też złożyć: lekarze, jej towarzysz życia oraz jej matka.

O 42-letniej Wioletcie Woźnej, matce ośmiorga dzieci, zrobiło się głośno, kiedy sąd w Szamotułach zadecydował o odebraniu jej noworodka, małej Róży. Kurator stwierdziła, że rodzice nie są w stanie poradzić sobie z opieką nad dzieckiem. Po oddaleniu zażalenia rodziców, poznański sąd okręgowy zadecydował, że Róża pozostanie w rodzinie zastępczej.