Bezpieczeństwo dziecka ważniejsze od praw matki - uznał sąd Okręgowy w Poznaniu. Wydał werdykt w sprawie rodziny z Błot Wielkich w Wielkopolsce. Sędziowie zdecydowali , że kilkumiesięczna dziewczynka o imieniu Róża pozostanie u rodziny zastępczej do czasu zbadania czy jej biologiczna matka będzie w stanie opiekować się niemowlęciem.

O wyroku sądu zdecydowała przede wszystkim opinia lekarza ze szpitala w którym urodziła się Róża. Matka jest bierna, apatyczna i pielęgniarki muszą przypominać jej o konieczności opieki nad noworodkiem. Poza tym psycholog stwierdził, że matka sama wątpi w swoje możliwości. Co do ojca sąd wyjaśnił, że jest człowiekiem zajętym, dużo pracuje i nie może poświęcać czasu rodzinie. Ten czas, który poświęca starszym dzieciom być może jest wystarczający, ale czas, który powinien poświęcić noworodkowi jest przecież dużo bardziej istotny:

Mężczyzna nie zgłosił się jeszcze do urzędu stanu cywilnego uznać Róży. Nie ma bowiem dowodu osobistego.

Matka już wcześniej straciła prawo do opieki na dziećmi. Jej partner, ojciec Róży nie ma stałej pracy. Oboje wychowują trójkę dzieci: Dzieci wysyłam do szkoły czyściutko. Ubrane, najedzone. Kurator oczernia człowieka - mówi mężczyzna.

Jak jednak przekonał się reporter RMF FM Piotr Świątkowski, który odwiedził rodzinę w Błotach Wielkich, to nie do końca prawda. W mieszkaniu jest bardzo brudno. Dzieci mają opinię zdolnych, a ich ojciec wcale nie jest biedny - mówią sąsiedzi: Ziemia leży odłogiem. Ludzie chcieli ją wziąć w dzierżawę, ale się nie zgodził.