14. emerytura, wypłacana w 2023 r., wyniesie 2200 zł netto. Ogłosił to podczas wojewódzkich dożynek w Paradyżu (Łódzkie) prezes PiS, wicepremier Jarosław Kaczyński.

Kaczyński poinformował, że 14. emeryturę w tej wysokości otrzymają emeryci, których świadczenie wynosi do 2900 zł. Powyżej tej kwoty będzie obowiązywała zasada - złotówka za złotówkę, czyli 14. emerytura będzie proporcjonalnie pomniejszana.

Przypomniał, że świadczenie to jest zagwarantowane ustawowo jako coroczne świadczenie stałe. Rząd szacuje, że w 2023 r. otrzyma ją w sumie około 8,3 mln emerytów i rencistów. 

"Czternastki" będą wypłacane w tych samych terminach, co renty i emerytury. Aby je otrzymać, nie trzeba będzie składać żadnych wniosków.

Kaczyński o referendum: Dwa pierwsze pytania są ze sobą związane

Z okazji święta plonów Kaczyński dziękował rolnikom za pracę pozwalającą na niezależność żywnościową Polski i za możliwość utrzymania eksportu produktów rolnych na poziomie ponad 100 mld euro.

Nawiązując do zaplanowanych na jesień wyborów parlamentarnych, wicepremier mówił o referendum. Zauważył, że jego dwa pierwsze pytania są ze sobą związane.

Z jednej strony obrona przed zburzeniem muru na granicy białoruskiej, a z drugiej sprawa przymusowej relokacji. Jeśli spojrzeć na to szerzej, to pytanie dotyczy zupełnie zasadniczej sprawy - czy mamy bronić polskich granic? Czy mamy ich bronić i to nie tylko przed imigrantami, przed prowokacjami. Dzisiaj prowokują białoruskie służby, ale może prowokować także nieporównanie groźniejsza Grupa Wagnera. Ale także, w najgorszym wypadku, przed obcymi wojskami. Możemy się domyślić jakimi - powiedział.

Wicepremier zaznaczył, że szerzej to pytanie oznacza także, czy mamy bronić Polski na granicy, czy dopiero na linii Wisły. Czy mamy walczyć, jak to się mówi w NATO, o każdy centymetr kwadratowy polskiej ziemi - dodał.

Odpowiedź "nie" oznacza, że się nie zgadzamy na burzenie muru, a także nie zgadzamy się na te wszystkie koncepcje, które w istocie sprowadzają się do kwestionowania konieczności imperatywu obrony polskich granic, to jest odpowiedź polskich patriotów. Ale to jest także odpowiedź ludzi rozsądnych, którzy po prostu chcą żyć spokojnie, w rozwijającym się kraju, który nadrobił już bardzo znaczną część drogi do średniej europejskiej - powiedział.

"Droga naszego spokojnego życia może być zakłócona"

W jego opinii poziom życia Polaków osiągnął już 85 proc. poziomu życia mieszkańców krajów zachodniej Europy. Możemy iść dalej tą drogą, ale ta droga naszego spokojnego życia, rozwoju, pracy może być zakłócona. Wszystko co do tej pory uzyskaliśmy, może zostać podważone różnymi metodami i musimy się przed tym bronić, dlatego nie możemy ulegać tym wszystkim, którzy tego nie chcą, którzy obrażali polskich żołnierzy broniących polskiej granicy - dodał.

O swoich oponentach mówił, że "nie można im wierzyć i można przytoczyć mnóstwo przykładów, że są niewiarygodni i kłamią, że z kłamania, manipulacji i pogardy dla społeczeństwa zrobili sobie podstawową metodę działania".

Nawiązał m.in. do jednego z pytań referendalnych: "Czy popierasz przyjęcie tysięcy nielegalnych imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki, zgodnie z przymusowym mechanizmem relokacji narzucanym przez biurokrację europejską?". W jego opinii chodzi w nim o zachowanie suwerenności i niepodległości Polski.

Tutaj chodzi o nic innego, jak o to, by inne państwa mogły narzucać Polsce decyzje odnoszące się do innych naszych spraw, naszych spraw wewnętrznych. Nigdy żeśmy takiego zobowiązania do zgody na taką sytuację nie przyjmowali. Tego nie ma w traktatach. Dlatego musimy powiedzieć "nie" - powiedział.

Zdaniem Kaczyńskiego Polska może za chwilę utracić kontrolę nad większością spraw, a personifikacją takich planów są Manfred Weber w Europie i Donald Tusk w kraju.

"Chcemy mieć takie państwo, które może Polakom pomagać"

Wicepremier odniósł się też do treści innego pytania referendalnego: "Czy popierasz wyprzedaż majątku państwowego podmiotom zagranicznym, prowadzącą do utraty kontroli Polek i Polaków nad strategicznymi sektorami gospodarki?".

Według prezesa PiS prywatyzacja może być "dopuszczalna, czasem nawet potrzebna", ale nie wtedy, gdy chodzi o "przedsiębiorstwa podstawowe", jak np. sektor energetyczny.

Co by było w czasie kryzysu węglowego, gdyby nie przedsiębiorstwa państwowe, ich ogromna aktywność, zmobilizowana przez rząd. Czy to byłoby możliwe, jeśli chodziłoby o przedsiębiorstwa prywatne - nie, szanowni państwo. A wszelkiego rodzaju dopłaty - do elektryczności, do gazu, obniżanie cen, które bez tego byłyby o wiele wyższe? - podkreślił.

Jego zdaniem pytanie to dotyczy spraw odnoszących się do każdej rodziny. Co by było, gdyby w czasie tej zimy zabrakło opału, co by było, gdyby upadło górnictwo. (...) Dlatego tutaj też zdecydowanie musimy powiedzieć "nie". Bo chcemy mieć takie państwo, które może Polakom pomagać - mówił.

Jak dodał, statystyki m.in. Eurostatu, MFW, Banku Światowego i OECD wskazują na to, że w najróżniejszych wymiarach sytuacja w Polsce ogromnie poprawiła się w ostatnich latach.

Dam tylko jeden przykład - 8 lat temu w Polsce 30 proc. dzieci było zagrożonych nędzą, a obecnie jest to 3,2 proc. To ogromna zmiana, chociaż to i tak za dużo, bo powinno być zero. Ale to jest naprawdę ogromna zmiana w życiu wielu rodzin, wielu dzieci - zaznaczył.

"Żadne zapewnienia opozycji nie mają żadnego znaczenia"

Prezes PiS nawiązał również do 4. pytania w referendum "Czy jesteś za podwyższeniem wieku emerytalnego wynoszącego dziś 60 lat dla kobiet i 65 dla mężczyzn?".

Jak wyjaśnił, chodzi o podtrzymanie obecnego stanu, ponieważ - w jego opinii "żadne zapewnienia opozycji nie mają żadnego znaczenia".

Dlatego odpowiedź na to pytanie też musi być zdecydowana i ważna, tzn. musi być ponad 50 proc. tych, którzy w referendum uczestniczą, bo wtedy żadna władza nie będzie mogła już tego zmienić, niezależnie od tego, jaka będzie. Dlatego wzywam nie tylko do głosowania na Prawo i Sprawiedliwość, ale do udziału w tym referendum i do odpowiedzi cztery razy "nie". Nie zgadzamy się na te zmiany - podkreślił.

Tylko to - według wicepremiera - zapobiegnie różnego rodzaju "eksperymentom społecznym", które Polacy przeżyli w latach 90. - "ogromne bezrobocie, głodne dzieci, wezwania w telewizji, aby im pomagać, ale w dalszym ciągu pozostawały głodne".

Po wystąpieniu Kaczyński otrzymał od organizatorów kosz z plonami i uczestnicy dożynek zaśpiewali mu "Sto lat". Wicepremier przyznał, że zawsze kiedy ta piosenka jest dla niego wykonywana - a dzieje się to dość często - to przypomina mu o bracie, który żył tylko 60 lat. Prosił, by uczestnicy również wspominali Lecha Kaczyńskiego.