Nie na cywilnej Ławicy, a na wojskowym lotnisku w Krzesinach wylądował wieczorem turecki samolot z 200 pasażerami. Lotniska znajdują się na terenie Poznania, ale są oddalone od siebie o kilkanaście kilometrów. Pomyliła je turecka pani pilot.

Turyści zorientowali się, że coś jest nie tak, już po wylądowaniu. Nikt jednak nie wyjaśnił, co się stało – że doszło do pomyłki. Posłuchaj:

Po trzech godzinach od omyłkowego lądowania samolot z Krzesin odleciał na Ławicę. Wszystko wskazuje na to, że była to pomyłka. Nie był to lot kursowy, ale czarterowy. Turecka pani pilot tą trasą leciała pierwszy raz i nie wiedziała, że w Poznaniu są dwa lotniska – tłumaczy rzecznik MON, Piotr Paszkowski. - Do ostatniej chwili rozmawiała z cywilną wieżą i była przekonana, że ląduje na cywilnym lotnisku. Była dosyć zszokowana po wylądowaniu, kiedy okazało się, że udało jej się trafić nie w to lotnisko, co trzeba - dodaje.

Według Piotra Paszkowskiego, nie można mówić o błędzie obsługi lotniska w Krzesinach, która pozwoliła na lądowanie tureckiego samolotu: Nie sądzę, żeby to było niedopatrzenie obsługi lotniska. Samolot zbliża się do lotniska i ląduje. Wtedy już jest kwestia podjęcia decyzji, co z tym zrobić. Jeśli to był samolot zarejestrowany, którego lot został zgłoszony, o którym wszystkie służby wiedziały, że udaje się na lotnisko cywilne w Poznaniu, to wszystko wskazywało na to raczej, że była to pomyłka pilota. W takim wypadku ma się kilkadziesiąt sekund na podjęcie decyzji.

Tomasz Hypki, ekspert od spraw lotnictwa z magazynu Skrzydlata Polska, w rozmowie z radiem RMF FM krytykuje system nadzoru lotniczego: Trudno bronić nadzór ruchu lotniczego, bo coś takiego nie powinno się zdarzyć. Pomylenie dwóch lotnisk i pozwolenie na to, żeby nastąpiło omyłkowe lądowanie na innym lotnisku niż to było planowane, nie świadczy najlepiej o służbie kontroli ruchu. Potwierdza jednak, że jeśli takie lotniska znajdują się obok siebie, to takie pomyłki mogą się zdarzać. Przyczyny lotniskowej pomyłki tureckiej pani pilot zbada specjalna komisja.