Nadzwyczajne środki bezpieczeństwa wprowadzono w Seulu w związku z wizytą prezydenta USA George'a W. Busha w Korei Południowej. Szczególnie strzeżone są ambasada amerykańska w Seulu, rezydencja ambasadora USA, a także Błękitny Dom, pałac prezydencki w stolicy Korei Południowej. Zdaniem obserwatorów wizyta w Korei Południowej stanowi najbardziej drażliwy etap azjatyckiej podróży Busha.

Prezydent USA przybywa do Korei Południowej po wizycie w Tokio, gdzie potwierdził tezę o "światowej osi zła", obejmującej Irak, Iran i Koreę Północną. Słowa amerykańskiego przywódcy uraziły jednak Koreańczyków z Południa, gdyż zostały przyjęte jako zaprzeczenie "Słonecznej polityki" prezydenta Kim De Dzunga, zakładającej dialog z Phenianem.

"Stany Zjednoczone powinny wreszcie przestać się mieszać w wewnętrzne sprawy innych państw i wprowadzać atmosferę przygotowań do wojny. Waszyngton posuwa się za daleko, ingerując w sprawy suwerennych państw, rzekomo w imię dobra ich mieszkańców" – takie opinie słychać na ulicach stolicy kraju.

W Seulu mówi się, że poprzez włączenie do "osi zła" Phenianu, którego ostatnim znanym aktem terroryzmu było wysadzenie południowokoreańskiego samolotu pasażerskiego w 1987 roku, Waszyngton pragnie pokazać, że wojna z terroryzmem to nie tylko wojna z wojującym islamem. Ma to również uzasadniać potrzebę budowy kontrowersyjnej tarczy antyrakietowej.

foto Archiwum RMF

11:20