Do sądu w Sopocie trafił akt oskarżenia w śmierci dziewczynki, którą ponad rok temu, nieprzytomną wyciągnięto z basenu w sopockim aquaparku. 8-latka zmarła później w szpital. Na ławie oskarżonych usiądą dwie osoby.

Do tragedii doszło pod koniec maja zeszłego roku. 8-letnia Nikola przyjechała do Sopotu wraz ze szkolną wycieczką. Jednym z punktów wypadu do kurortu była wizyta w aquaparku. Po południu w jednym z basenów kąpiący się zauważyli unoszącą się na wodzie dziewczynkę. 8-latka leżała na wodzie na brzuchu. Była nieprzytomna. W stanie ciężkim trafiła do szpitala dziecięcego w Gdańsku. Tam - prawie trzy tygodnie później - zmarła.

Za jej śmierć odpowie między innymi kierownik zmiany ratowników. Piotr M. będzie oskarżony o nieumyślne spowodowanie śmierci dziecka. Zdaniem śledczych nie zadbał on o odpowiednią obsadę ratowników na basenie, przez co część grupy, w której była dziewczynka weszła do wody bez nadzoru. Z racji pełnionej funkcji zgodnie z obowiązującymi przepisami był zobowiązanym do zapewnienia bezpieczeństwa osobom przebywających na obszarach wodnych parku, czego nie uczynił. Nie zagwarantował właściwej obsady stanowiska ratowniczego, przypisanego do basenu, w którym doszło do wypadku. Nie wyznaczył ratownika do ustawicznej i bezpośredniej obserwacji niecki basenowej – informuje Grażyna Wawryniuk, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.

Na ławie oskarżonych usiądzie też Danuta M. - opiekun wycieczki, z którą 8-latka przyjechała do Sopotu. Kobieta ma odpowiedzieć za narażenie jej na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia. Jako kierownik i opiekun wycieczki była zobowiązana do sprawowania opieki nad powierzonymi jej dziećmi. W ocenie prokuratury nie zachowała wymaganych reguł ostrożności. Nie zapoznała się sama, jak też nie zapoznała uczestników wycieczki z obowiązującym na terenie parku regulaminem korzystania z basenów przez grupy zorganizowane. Nie wyposażyła dzieci w indywidualne oznakowanie, tak zwane wyróżniki. Nie zapewniła stałego nadzoru i monitorowania zachowania grupy przez pozostałych opiekunów. Spowodowało to wyjście części grupy z szatni bez opiekuna oraz wejście do wody, przed udzieleniem instrukcji przez ratownika – tłumaczy Wawryniuk.

I kobiecie, i szefowi ratowników grozi do 5 lat więzienia. W trakcie śledztwa, żadne z nich nie przyznało się do winy.

(mpw)