Przyjmuję do realizacji zadania na rzecz Służby Bezpieczeństwa MSW - takie zobowiązanie znajduje się w archiwalnych aktach Marka Belki. Prezes IPN Leon Kieres odtajnił teczkę premiera.

Reporter RMF, na podstawie przecieków i oficjalnych wypowiedzi, odtworzył zawartość archiwalnych akt premiera Belki. W jego teczce ma się znajdować przede wszystkim instrukcja wyjazdowa, w której Marek Belka zobowiązuje się do realizacji kilku zadań na rzecz Służby Bezpieczeństwa.

Chodziło tu m.in. o rozpoznawanie, która ze spotkanych na Zachodzie osób może być powiązana z obcymi wywiadami, a także wyszukiwanie potencjalnych współpracowników SB. Pod dokumentem, podpisanym przez obecnego premiera, widnieje data 10 września 1984 roku.

Inne fakty, dotyczące zawartości teczki Belki, znane są jedynie z wypowiedzi członków sejmowej komisji śledczej. Ich zdaniem, znajdują się w niej dowody na to, że obecny premier zdobywał dla wywiadu gospodarczego dokumenty, uznane za „interesujące”. Mają w niej być także zapisy rozmów Belki z rezydentem wywiadu w Chicago. Teczka ma zawierać także techniczne szczegóły organizacji spotkań Belki z oficerami SB, a także informację, że obecny premier nie chciał być tajnym współpracownikiem na terenie Polski.

Komentarze, okoliczności, prognozy

Ta teczka potwierdza, że Marek Belka nie skłamał, twierdząc, że nie współpracował ze służbą bezpieczeństwa, i że nie był tajnym współpracownikiem tej służby – to opinia prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Innego zdania są jednak sejmowi śledczy, w tym Konstanty Miodowicz, który uważa, że Belka minął się z prawdą, gdy informował komisję o tym, że nie podpisywał żadnego dokumentu na rzecz SB.

W potocznym rozumieniu zobowiązanie do współpracy, o które pytali premiera sejmowi śledczy, jest tożsame z podpisanym przez Belkę zobowiązaniem do realizacji zadań. Nie jest jednak do końca jasne, czy to potoczne rozumienie odpowiada stanowi prawnemu. Jeżeli jednak tak jest, wówczas premier musiałby się liczyć z odpowiedzialnością za kłamstwo przed komisją śledczą. A jest ono zagrożone karą trzech lat pozbawienia wolności.

Wątpliwości budzi jednak fakt, że mimo krążącego nad głową premiera widma teczki, nigdy nie miał on problemów z przebrnięciem przez procesy lustracyjne. Rzecznik Interesu Publicznego, który potwierdził prawdziwość oświadczenia lustracyjnego Belki, najwidoczniej nie doszukał się w nim wszystkich pięciu wskaźników, klasyfikujących osobę jako tajnego współpracownika służb bezpieczeństwa.

Dlaczego jawna?

Odtajnienie „teczki\" Belki – w żargonie Instytutu: jednostki archiwalnej o sygn. IPN BU 01911/150 – jest możliwe po nowelizacji ustawy o ochronie informacji niejawnych. Od środy będzie ona udostępniona w czytelni akt jawnych IPN w Warszawie, dostęp do niej będą mieli dziennikarze i naukowcy.

Afera z aktami dotyczącymi szefa rządu wybuchła po tym, jak szef IPN przekazał je sejmowej komisji śledczej ds. PKN Orlen. Po lekturze dokumentów niektórzy posłowie stwierdzili, że Belka skłamał przed komisją, twierdząc, że nie współpracował ze specsłużbami PRL. Szef rządu przyznał, że przed wyjazdem do USA w 1984 r. podpisał tzw. instrukcję wyjazdową, ale podkreśla, że nie oznacza to, iż podpisał deklarację współpracy.