Polityczne trzęsienie ziemi w Izraelu wywołało liczne obawy w krajach arabskich i w Autonomii Palestyńskiej. Nowo wybrany premier państwa żydowskiego - Ariel Szaron zapewnia jednak, że będzie kontynuował proces pokojowy.

Nie wszyscy się cieszą

Sukces wyborczy Szarona krytykowany jest głównie przez Syrię, która uznała go za zapowiedź wojny. Reakcje innych krajów arabskich są dużo bardziej stonowane i pozbawione akcentów histerycznych. Ogólnie biorąc Arabowie mówią "poczekamy, zobaczymy". Spodziewali się zresztą wygranej Szarona a więc szok nie jest zbyt duży. Poza tym mają nadzieję, że Szaron utworzy wielką koalicję z umiarkowaną Partią Pracy. Palestyńczycy po pierwszych katastroficznych przewidywaniach nabrali wody w usta. Arafat oznajmił w nocy nieco lakonicznie, że trzeba kontynuować rokowania niezależnie od tego, kto wygrał wybory w Izraelu. Dziś władze Autonomii oświadczyły już wręcz, że nie należy zajmować się antyarabską przeszłością Szarona lecz dalszym procesem pokojowym.

Echo wyborów izraelskich w Stanach Zjednoczonych

Wybory w Izraelu wzbudziły też wielkie zainteresowanie w Stanach, po pierwsze ze względu na dużą liczbę Amerykanów żydowskiego pochodzenia, po drugie - dlatego że Biały Dom był zawsze zainteresowany procesem pokojowym na Bliskim Wschodzie. "Nieunikniony zwrot w polityce Izraela może stanowić poważne wyzwanie dla nowej administracji amerykańskiej" - pisze dzisiaj "The Washington Post". Wyraźnie zamierzała ona usunąć się nieco w cień i dobrze przemyśleć swoje zaangażowanie w bliskowschodni proces pokojowy. Zdaniem ekspertów nie sposób jednak teraz wykluczyć, że napięcie w regionie wzrośnie co zmusi Waszyngton do natychmiastowego działania. Nowa administracja chce budować na Bliskim Wschodzie szerszą koalicję państw arabskich przeciwko Irakowi. Problemy palestyńsko-izraelskie będą miały dla tych planów zasadnicze znaczenie. Być może inaczej niż Clinton prezydent Bush zamiast bezpośrednio mediować między stronami konfliktu skoncentruje się raczej na budowie szerszego poparcia świata arabskiego dla ewentualnego kompromisu. Na razie Biały Dom nie zdecydował nawet jeszcze czy powoła specjalnego wysłannika na Bliski Wschód. Ale skoro poprzednio wysłannik nie pomógł, jego brak nie musi teraz oznaczać automatycznie porażki.

Co to zmieni?

Nie wyklucza się, że zwycięstwo Szarona może na pewien czas zamrozić bliskowschodni proces pokojowy. Słychać też obawy przed eskalacją napięcia na całym Bliskim Wschodzie. Szaron deklaruje wolę pokoju z Palestyńczykami, ale podkreśla, że musi to być pokój z gwarancjami bezpieczeństwa dla Izraela. W ustępstwach Baraka upatrywał zagrożenia dla tego bezpieczeństwa.

Nowo wybrany premier Szaron zapowiedział powstanie rządu jedności narodowej. Nie będzie to proste, ponieważ jego przeciwnik - Ehud Barak - zamierza na pewien czas wycofać się z życia politycznego. Zdaniem obserwatorów szanse na sformowanie wielkiej koalicji zmalały chwilowo niemal do zera, choć Ariel Szaron nie zamierza dawać za wygraną. Nadal nie wiadomo kto zastąpi Baraka na stanowisku szefa Partii Pracy, w którym to ugrupowaniu zaczęły się już gwałtowne wstrząsy wewnętrzne. Tymczasem zgodnie z prawem Kneset do końca miesiąca musi uchwalić nowy budżet, jeśli oczywiście chce uniknąć rozwiązania i rozpisania nowych wyborów. W tym celu Szaron będzie zmuszony utworzyć jak najszybciej koalicję z udziałem drobnych partii, co jednak nie wróży mu długiej kadencji. Tym bardziej, że na porządku dziennym jest przecież palestyńska intifada i kwestia dalszych rokowań pokojowych

Barak wycofuje się ze sceny politycznej

Po podaniu wstępnych na razie wyników Barak oświadczył, że na pewien czas wycofuje się ze sceny politycznej: "Biorę odpowiedzialność za polityczna klęskę mojej partii. W związku z tym mam zamiar zrezygnować z przewodzenia Partii Pracy oraz mojego mandatu parlamentarnego zaraz po powołaniu nowego rządu". Zwycięski przeciwnik Baraka Szaron ma teraz 45 dni na sformowanie swego gabinetu. Już w pierwszym po wyborach występieniu premier-elekt zapowiedział zmianę izraelskiej polityki wobec Palestyńczyków: Nowy rząd dołoży starań, aby Jerozolima była wieczną, zjednoczoną i niepodzielną stolicą Izraela". Te słowa nie oznaczają jednak ostatecznego zerwania rozmów z Palestyńczykami. Według Szarona - "jeśli ma być pokój, to tylko na realistycznych warunkach". Zdaniem emerytowanego generała, warunki dyktuje silniejszy. Generał wielokrotnie podkreślał, że nie zgodzi się na żadne ustępstwa wobec Palestyńczyków. W krajach arabskich panuje powszechne przekonanie, że proces pokojowy legł w gruzach. Jednak Jaser Arafat i jego ministrowie nie tracą nadziei: "Jesteśmy gotowi rozmawiać z każdym rządem izraelskim" - powiedział Nabil Abu-Rdaina, rzecznik prasowy przywódcy Palestyńczyków.

Na Szarona głosowało ponad 62 proc. wyborców, a na Baraka - 37,8 proc. Przywódca prawicy izraelskiej, faktycznie wygrał już wtorkowe wybory premiera Izraela. Według nieoficjalnych wyników podanych dzisiaj rano przez Centralną Komisję Wyborczą, a opartych o dane z aż 99,9 procent lokali wyborczych Szaron pokonał dotychczasowego premiera, przywódcę Partii Pracy Ehuda Baraka aż o ponad 25 punktów procentowych. Zdecydowane zwycięstwo 72 letniego "Arika" Szarona wywołuje zaniepokojenie nie tylko Palestyńczyków, lecz także Syrii, Egiptu oraz międzynarodowych obserwatorów, pamiętających wypowiedzi generała o bezpardonowej walce o Wielki Izrael, a także o "mordercy" i "kłamcy" Arafacie. Większość wyborców, rozczarowana woltami Baraka i żyjąca w poczuciu zagrożenia ze strony palestyńskich bojowników intifady, zdaje się jednak sądzić, że Szaron - wojskowy i patriota - będzie w stanie zakończyć wojnę, którą sam wywołał i w której bezpośrednio uczestniczył niemal od urodzenia. Już przed wyborami przepowiadano klęskę dotychczasowego premiera Ehuda Baraka. Kluczową kwestią kampanii wyborczej był pokój z Palestyńczykami. Szaron zdecydowanie odrzucał kompromisy, na jakie gotów był pójść Barak, m.in. przekazanie Palestyńczykom kontroli nad częścią Jerozolimy. Jak się okazało większość izraelskiego elektoratu nie życzyła sobie ustępstw, a Palestyńczykom nie wystarczały nawet kompromisy, na jakie gotów był pójść Barak. Mimo przegranej Ehud Barak opowiedział się za utworzeniem rządu jedności narodowej z udziałem Partii Pracy i Likudu. Nieoficjalnie wiadomo, że rokowania między oboma ugrupowaniami już się rozpoczęły. Posłuchajcie relacji korespondenta RMF FM w Tel Awiwie - Elego Barbura.

Kim jest Szaron?

Szaron - syn chłopów - imigrantów z Białorusi - urodził się 27 lutego 1928 roku w rządzonej przez Brytyjczyków Palestynie. Od 17 roku życia był żołnierzem - dwukrotnie odniósł poważne obrażenia w boju.Już jako roczne dziecko doświadczył wojny, gdy wraz z matką w 1929 r. ukrywał się w stodole atakowanej przez Arabów, walczących o kontrolę nad jerozolimskim Wzgórzem Świątynnym. Wizyta Szarona w tym samym miejscu we wrześniu ubiegłego roku spowodowała wybuch "drugiej intifady" - palestyńskiego powstania, które zmiotło z urzędu Ehuda Baraka. Szaron, podobnie jak Barak, związał swą karierę z armią. Brał bezpośredni udział we wszystkich pięciu wojnach izraelsko - arabskich,począwszy od 1948 r. W czasie wojny w 1973 r. dowodził 27 tysiącami izraelskich żołnierzy, uczestniczącymi w spektakularnym pochodzie przez kanał Sueski do Egiptu, co zmieniło losy wojny. Kampania ta zyskała Szaronowi miano bohatera narodowego.Jego nazwisko wiązane jest jednak także z masowym mordem cywilów arabskich. W 1953 r. Szaron dowodził kampanią odwetową, zorganizowaną po zabójstwie trzech Izraelczyków. Jego żołnierze podpalili 45 domów arabskich we wsi Kibija, zabijając 69 osób, w połowie - kobiety i dzieci. We wrześniu 1982 r., w trzy miesiące po wejściu armii izraelskiej do Libanu, żołnierze pozwolili miejscowej chrześcijańskiej milicji wkroczyć na teren obozów palestyńskich Sabra i Szatila i dokonać tam masakry setek ludzi. Także i ten incydent wiązany jest z nazwiskiem Szarona, który miał być - jako minister obrony w owym czasie - głównym architektem inwazji na Liban w 1982 r.Część Arabów do dziś nazywa generała "rzeźnikiem z Bejrutu". Specjalna komisja izraelskiego parlamentu uznała później, że Szaron pośrednio ponosił odpowiedzialność za rzeź w obozach palestyńskich - raport ten kosztował go urząd ministra obrony. W ciągu ostatnich 19 lat generał pełnił jednak wiele funkcji w rządzie, a także - piastował mandat deputowanego w Knesecie. Jego wrześniowa wizyta na Wzgórzu Świątynnym Jerozolimy stanowiła kolejny zwrot w karierze generała, po raz kolejny wysuwając go na pierwszy plan sceny politycznej.W czasie kampanii Szaron przekonywał jednak, iż jego postać została "zdemonizowana" przez media; starał się występować jako dobroduszny dziadek, występując w gronie swych wnucząt. W przeciwieństwie do Baraka, prowadził w ostatnich dniach stonowaną kampanię wyborczą. Jak twierdzą koła w Jerozolimie, organizatorzy kampanii generała - znanego z nieprzemyślanych wypowiedzi - czuwali przede wszystkim, by faworyt wyborczy nie popełnił jakiejś gafy, mogącej zagrozić jego niemal pewnemu zwycięstwu. Kandydaturę Szarona na nowego szefa rządu poparły już formalnie m.in. partie ortodoksów żydowskich, w tym Partia Szas, która może wraz z Likudem stworzyć nową koalicję rządzącą.

Liga Arabska ostrzega Szarona

Tymczasem Liga Państw Arabskich ostrzega nowego premiera Izraela - Ariela Szarona przed zerwaniem pokojowych negocjacji z Palestyńczykami. "Decyzja o przerwaniu bliskowschodniego procesu pokojowego przyniesie jedynie wzrost przemocy na ziemiach Izraelskich" - ostrzega Liga skupiająca 23 państwa arabskie. Jednocześnie sekretariat tej organizacji zapowiedział, że wszyscy jej członkowie popierają palestyńskie dążenia do niepodległości z Jerozolimą jako stolicą kraju.

foto EPA

02:50