Posłanka KO Katarzyna Stachowicz otrzymała list, w którym szantażysta groził jej upublicznieniem kompromitujących informacji i żądał 50 tys. zł. Sąd Rejonowy w Dąbrowie Górniczej skazał Huberta P. na pół roku ograniczenia wolności.
- Posłanka KO Katarzyna Stachowicz otrzymała list z groźbami i żądaniem 50 tys. zł w zamian za nieujawnianie kompromitujących informacji.
- Sąd Rejonowy w Dąbrowie Górniczej skazał 21-letniego Huberta P. na pół roku ograniczenia wolności za szantaż.
- Oskarżony musi wykonywać nieodpłatne prace społeczne przez 6 miesięcy, po 30 godzin miesięcznie.
- Hubert P. ma także pisemnie przeprosić posłankę i jej męża w ciągu miesiąca od uprawomocnienia.
- W liście szantażysta twierdził, że został wynajęty za 200 tys. zł, by zniszczyć karierę Stachowicz, ale odstąpi od tego za 50 tys. zł.
- Do listu dołączony był kod QR prowadzący do mało znanego komunikatora internetowego.
Zgodnie z nieprawomocnym orzeczeniem przez sześć miesięcy P. ma wykonywać prace społeczne oraz pisemnie przeprosić posłankę i jej męża.
21-letni P. odpowiadał za przestępstwo z art. 191 par. 1 Kodeksu karnego, czyli zmuszanie groźbą bezprawną do określonego zachowania, za co może grozić kara do 3 lat więzienia. Jak ustaliła Prokuratura Rejonowa w Dąbrowie Górniczej, w nocy z 15 na 16 czerwca 2024 r. podrzucił do domu posłanki i jej męża list, w którym groził rozpowszechnieniem kompromitujących małżeństwo informacji; domagał się przelania 50 tys. zł.
Zgodnie z nieprawomocnym wyrokiem sąd wymierzył oskarżonemu karę sześciu miesięcy ograniczenia wolności, polegającą na obowiązku wykonywania nieodpłatnej pracy na cele społeczne w wymiarze 30 godzin miesięcznie. Wyrok ma też zostać podany do publicznej wiadomości - ma on zostać wywieszony na tablicy ogłoszeń sądu. Hubert P. ma też pisemnie przeprosić pokrzywdzonych w ciągu miesiąca od uprawomocnienia się orzeczenia.
Oskarżony na ogłoszenie wyroku przyszedł ze swoim ojcem. Nie wiadomo, czy odwoła się od wyroku.
Posłanka Stachowicz, której z powodu obowiązków służbowych nie było w poniedziałek w sądzie, w rozmowie telefonicznej powiedziała PAP, że domagała się surowszego wyroku - m.in. tego, by Hubert P. wystosował publiczne przeprosiny, na łamach prasy i podpisał je imieniem i nazwiskiem. Zapowiedziała jednak, że nie zamierza się odwoływać. Wyraziła satysfakcję, że sprawca został ujawniony i skazany.
Dla mnie ta sprawa była bardzo ważna, przez ostatni czas żyłam naprawdę w bardzo dużym strachu o bezpieczeństwo mojej rodziny. Nie wiedziałam, kto jest sprawcą, we współpracy z organami ścigania udało się ustalić tę osobę i od tego momentu na pewno spokojniej funkcjonuję - podkreśliła posłanka.
Zauważyła, że co prawda jako osoba publiczna jest narażona na krytykę, to jednak są sytuacje, w których musi walczyć o dobre imię; przypomniała, że prowadzi fundację onkologiczną. Jak oceniła, ta sprawa ma nie tylko prywatny, ale też szerszy wymiar. Dążyłam do wyjaśnienia tej sprawy, nie poddałam się i chciałabym pokazać wszystkim osobom, które są szantażowane, które są hejtowane, że nikt nie jest anonimowy. Warto walczyć o sprawiedliwość - podsumowała.
Jak opisywała katowicka "Gazeta Wyborcza", w liście podrzuconym posłance napisano, że jej kariera zaszła już za daleko i czas ją zakończyć. Autor pisma przekonywał, że został wynajęty przez kilka osób, które zapłaciły mu 200 tys. zł, po to, by zniszczył karierę Stachowicz, ale zaproponował, że odstąpi od tego w zamian za 50 tys. zł. Na kartce był kod QR, który prowadził do mało znanego internetowego komunikatora. Zawiadomiona o liście policja wkrótce wykryła autora listu.
Katarzyna Stachowicz została posłanką w maju 2024 r. - przyjęła wówczas mandat po Wojciechu Sałudze, który został marszałkiem województwa śląskiego. W ostatnich wyborach parlamentarnych otrzymała ponad 10 tys. głosów. Był to czwarty wynik w okręgu nr 32 (Dąbrowa Górnicza, Jaworzno, Sosnowiec, pow. będziński i zawierciański), gdzie KO zdobyła trzy mandaty. W przeszłości była już posłanką. W 2014 r. także zajęła miejsce Saługi, który wówczas po raz pierwszy został marszałkiem województwa.
W ostatnich wyborach samorządowych Stachowicz ponownie dostała się do Sejmiku Województwa Śląskiego, otrzymując rekordową liczbę głosów w całym regionie. Zaufało jej ponad 52 tys. wyborców. Komisarz wyborczy stwierdził wygaśnięcie jej mandatu samorządowego w związku z przyjęciem mandatu poselskiego.


