Napaść na policjantów i ewentualne przekroczenie przez nich uprawnień - takie dwa wątki bada prokuratura w Rudzie Śląskiej, która wyjaśnia okoliczności policyjnej interwencji w miejscowym szpitalu. Wezwani do agresywnego pacjenta funkcjonariusze postrzelili go. Mężczyzna zmarł na stole operacyjnym.

Sekcja zwłok zmarłego pacjenta jest zaplanowana na jutro. Jej wyniki - jak mówią śledczy - będą kluczowe, ponieważ mimo że padły strzały, nie wiadomo z całą pewnością, dlaczego mężczyzna zmarł.

Na tym etapie postępowania trudno jest w sposób jednoznaczny stwierdzić, co było bezpośrednią przyczyną zgonu, a ma to zasadnicze znaczenie - tłumaczy Małgorzata Wasielke-Podleszańska, wiceszefowa prokuratury rejonowej w Rudzie Śląskiej.

Mężczyzna miał rany od kul, ale sam mógł także zranić się nożem, który miał ze sobą, albo szkłem z rozbitej szyby. Wiadomo też, że wyrywał sobie dreny, wenflony i opatrunki, a uciekając już krwawił. Może się też okazać, że wszystkie te przyczyny nałożyły się na siebie.

Pacjent, którego policjanci śmiertelnie ranili w szpitalu w Rudzie Ślaskiej był przytomny nawet po drugim strzale, wtedy kiedy został obezwładniony i przekazany lekarzom. Taką wersję nocnych wydarzeń utrzymują funkcjonariusze, którzy złożyli raport swoim przełożonym - mówi rzecznik śląskiej policji Andrzej Gąska.

Mężczyzna zachowywał się tak, jakby nie był wrażliwy na ból. Nie zareagował na pałkę policyjną ani na pierwszy strzał - tak wynika z reakcji policjantów - dodaje Gąska.

Wstępne wyniki sekcji zwłok mają być znane jutro około południa i od tego w dużej mierze będzie zależało, jak dalej potoczy się śledztwo.

Agresywny pacjent demolował oddział

Dramatyczne wydarzenia rozegrały się w szpitalu w Rudzie Śląskiej minionej nocy. Pacjent, który był po operacji, zaczął demolować korytarz, niszczyć kuchnię, skąd m.in. wziął noże. Później wszedł na szpitalną klatkę schodową i tam się schował. Nie reagował na wezwania policjantów, którzy przybyli na miejsce. Nie pomógł ani gaz łzawiący, ani pałka policyjna. Padł strzał. Ranny w nogę mężczyzna dalej nie reagował i atakował policjantów. Po drugim strzale w okolice nóg upadł.

Mężczyzna trafił na stół operacyjny, ale nie udało się go uratować.

Wezwaliśmy policję, bo człowiek z nożem w ręku był zagrożeniem i dla personelu, i dla pacjentów - tak na bardzo krótkiej konferencji prasowej mówił pełniący obowiązki dyrektora szpitala w Rudzie Śląskiej Adam Furmaniuk. Było ewidentne zagrożenie życia i zdrowia pacjentów i personelu medycznego. I tylko dzięki przybyciu policji udało się przede wszystkim, że nie było żadnych ofiar wśród pacjentów. Bo baliśmy się po prostu o życie i zdrowie nasze i naszych pacjentów - podkreślił.

(jad)