"Policja jest apolityczna. Musi działać zgodnie z przepisami. Nie może być tak, że ktoś jest ponad prawem. Będziemy bronić kolegów" - to stanowisko związkowców z Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku. Zarówno oni, jak i szeregowi funkcjonariusze są oburzeni interwencją z centrali w sprawie zatrzymania córki gdańskiej radnej PiS. 19-latka brała udział w przepychankach z policją podczas sobotniego marszu równości. Szef MSWIA Mariusz Błaszczak skrytykował sposób jej zatrzymania i zlecił kontrolę w policji.

Bez względu na to, czyją córką jest ta młoda kobieta, to używanie siły wobec kobiety, która - wszystko wskazuje na to - nie stanowiła zagrożenia, powalenie jej na ziemię, krępowanie, jest działaniem nieakceptowalnym - argumentował Mariusz Błaszczak.

Jak donosi nasz reporter Kuba Kaługa, policjanci obawiają się, że w sprawie już wydano wyrok. Słowa ministra ministra spraw wewnętrznych Mariusza Błaszczaka o nieakceptowalnym zachowaniu policji wobec kobiety budzi z jednej strony śmiech, z drugiej - przerażenie. Dla nas nie ma różnicy, kto atakuje policjanta. Nie możemy oglądać się na płeć, a tym bardziej na powiązania rodzinne czy polityczne - mówią policjanci. 

Większość tych, z którymi rozmawiał nasz dziennikarz, jest przekonana, że minister nie został w tej sprawie dobrze poinformowany. Są bowiem zdjęcia, na których widać córkę radnej w bezpośrednim starciu z policjantami.

Błaszczak: Tak traktować kobiety przez mężczyzn nie można

Mariusz Błaszczak w wypowiedzi dot. sobotniej interwencji policji dla TVN24 podkreślił: Ja takiego zachowania nie akceptuję, powiedziałem to komendantowi głównemu policji, bo to wszystko wskazuje, że policja jest silna wobec słabych, a policja powinna być silna wobec silnych. 

Pytany, czy reaguje tak dlatego, że interwencja dotyczy córki radnej PiS, odpowiedział, że "w każdej sytuacji, w której kobieta jest (tak) traktowana przez mężczyzn" ocenia krytycznie. Jeżeli doszło do złamania prawa, to można było przeprowadzić zatrzymanie w inny sposób, z pewnością nie w taki - ocenił szef MSWiA. Tak traktować kobiety przez mężczyzn nie można - dodał.

Przyznał zarazem, że w sobotę w Gdańsku policja miała jako podstawowe zadanie nie doprowadzić do konfrontacji organizatorów Marszu Równości i środowisk narodowych, bo "wtedy doszłoby do zamieszek". To zostało przeprowadzone, pytanie czy zgodnie z przepisami - zaznaczył, dodając, że zostanie przeprowadzona kontrola przebiegu zajść w Gdańsku.

Podczas starć poleciały m.in. kamienie i butelki

W sobotę po południu w Gdańsku policja skierowała na alternatywną trasę Trójmiejski Marsz Równości. Doszło do kilku starć między policją, a demonstrującymi przeciwko Marszowi Równości grupami działaczy środowisk narodowych. Na funkcjonariuszy, wyposażonych w kaski i tarcze, poleciały m.in. kamienie i butelki.

Policja kilkakrotnie wzywała przez megafony manifestujących ze środowisk narodowych i prawicowych do rozejścia się. Według policji w Trójmiejskim Marszu Równości wzięło udział ok. 800 osób, a w kontrmanifestacji ok. 200 osób.

(mal)